Czarna legenda III: Indianie

indianie

Przeglądając podręcznik: „Historia dla klasy szóstej”,autorstwa: R. Lolo i A. Pieńkowska, zwróciłam uwagę na  temat: Podbój Ameryki. Tak więc znajduję wzmiankę o odkryciu Ameryki przez Kolumba w 1492 r, następnie  dowiaduję się, jak wspaniale rozwiniętym ludem byli Aztekowie,  zamieszkujący tereny dzisiejszego Meksyku. Po obszernym opisie wspaniałości starożytnej cywilizacji, obok obrazka z przemiłym „azteckim bożkiem miłości”, znajduje się krótka informacja, że Hiszpanie zabrali Aztekom ziemię, zniszczyli bogatą kulturę, a podbite ludy nawracali na chrześcijaństwo.

A co z Ameryką Płn.? W  podręczniku kolonizacja Ameryki Płn.  zwyczajnie nie miała miejsca –  może Stany Zjednoczone od zawsze były takie, jak dziś? Z drapaczami, Hollywoodem, McDonaldem? Niestety to wybiórcze omówienie tematu nie jest raczej niedopatrzeniem, a wpisuje się w obowiązujący trend politycznej poprawności i razi z wielu powodów:

Przede wszystkim należy odróżnić sytuację Indian z Ameryki Północnej od zamieszkujących Amerykę Południową. Ta pierwsza, była w XV w. kolonizowana głównie przez państwa anglosaskie, a więc przez protestantów. Niestety ten „podręcznikowy zabieg” jest często stosowany w publicystyce – mówi się tylko o kolonizacji Ameryki Południowej lub co gorsza, wrzuca do jednego worka kolonizację obu Ameryk, po to, by obarczyć odpowiedzialnością katolików, za zło, jakie spotkało Indian na obu kontynentach.

 

A różnice są istotne:
1. Obecnie w Ameryce Północnej ludność „tubylcza” w zasadzie nie istnieje. Amerykanie dokonali tego, co nie udało się Niemcom w czasie II wojny światowej – zamordowali naród. Z dobrych kilkunastu milionów zostało dzisiaj kilkaset tysięcy Indian, bez jakiejkolwiek możliwości rozwoju, zepchniętych do rezerwatów. Kultura Stanów Zjednoczonych nie zaczerpnęła od Indiańskiej nic prócz kilku słów. Stało się tak dlatego, że oparła się na gruncie europejskim, praktycznie bez jakiejkolwiek wymiany z ludnością tubylczą.

2. Natomiast w Ameryce Południowej większość  stanowią Indianie, albo ich potomkowie ze związków z Europejczykami. Przykładowo Indianie są większością w Boliwii, a w Peru, język Keczua – język narodowy antycznych Inków – funkcjonuje jako oficjalny. W Ameryce Łacińskiej wymiana dała początek nowym kulturom i społeczeństwom, a potomkowie Indian mają decydujący wpływ na decyzje państwowe.

Różnice wynikają głównie z odmiennych założeń religijnych protestantów – kolonizujących Amerykę Północną i katolików – którzy zajęli Amerykę Południową, co tłumaczy w książce „Czarne karty Kościoła” Vittorio Messori:

W odróżnieniu od katolików hiszpańskich i portugalskich, którzy żenili się z Indiankami, uznając je za takie same stworzenia ludzkie jak oni sami, protestanci (zgodnie z logiką, którą wywodzono ze Starego Testamentu) mieli o sobie wyższe mniemanie, uważając się za „szczep wybrany”, pochodzący od Izraela. To w połączeniu z teologią o predestynacji (Indianin jest czymś gorszym, ponieważ przeznaczony jest na potępienie, podczas gdy wyższość białego jest znakiem wybraństwa Bożego) sprawiło, że mieszanka etniczna, a nawet kulturalna, uważana była za pogwałcenie opatrznościowego planu Bożego. (…) Związków mieszanych między białymi, a Indianami w Ameryce Płn. po prostu nie było.
Hiszpanie nie uważali ludności ze swoich terytoriów za gorszą, którą należy usunąć, aby móc się tam osiedlić jako właściciele i władcy. Nigdy też król Hiszpanii nie koronował się jako imperator Indian, w przeciwieństwie do króla Anglii, i to jeszcze w początkach XX wieku. Niezmiennie od samego początku kolonizatorzy protestanccy uważali, iż mają oczywiste prawo, płynące z samej Biblii, do posiadania bez ograniczeń całej ziemi, jaką tylko zdołają zdobyć, wyrzucając lub eksterminując jej mieszkańcó
w.(…)
Mało kto wie, że praktyka skalpowania znana była zarówno u Indian z Północy, jak i z Południa. Jednakże wśród tych ostatnich szybko zanikła, ponieważ została zakazana przez Hiszpanów. Na Północy stało się inaczej. Przytoczmy obiektywną wypowiedź na ten temat z Encyklopedii Larousse’a: „Praktyka skalpowania rozprzestrzeniła się na terytorium dzisiejszych Stanów Zjednoczonych począwszy od wieku XVII, kiedy biali kolonizatorzy płacili znaczne sumy tym, którzy przynosili im skalp Indianina, niezależnie od tego, czy pochodził od mężczyzny, kobiety lub dziecka”. W roku 1703 rząd Massachusetts płacił dwanaście funtów za skalp, czyli cenę tak atrakcyjną, że polowanie na Indian, organizowane konno i ze sforą psów, zamieniało się w coś w rodzaju dochodowego sportu narodowego. Powiedzenie „dobry Indianin to martwy Indianin”, używane w Stanach Zjednoczonych, powstało nie tylko dlatego, że każdy wyeliminowany Indianin umniejszał kłopoty nowych właścicieli, ale także i dlatego, że władze dobrze płaciły za jego skalp. Była to praktyka, która w Ameryce hiszpańskoportugalskiej nie była znana, a jeśli kogoś potraktowano w sposób bezprawny, oburzało się nie tylko duchowieństwo, które zawsze towarzyszyło kolonizatorom, ale pociągało to za sobą surowe kary ustanowione przez królów w celu obrony życia Indian.

Mówi się jednak, że za przyczyną katolików miliony Indian umarło, także w Ameryce Południowej (poglądy takie rozpowszechniają niestety również katoliccy duchowni nap. Jan Kracik, który pisze o 60 milionach Indian zamordowanych przez katolików). Istotnie, wielu Indian wyginęło, ale nie aż tylu, aby stanąć na krawędzi całkowitej zagłady, jak to miało miejsce na Północy i nie z rąk katolików.

Przyczyny upadku cywilizacji były w zasadzie trzy:

1.Niewolniczy ustrój  Państwa Azteków połączony z barbarzyńskimi, okrutnymi wierzeniami, które spowodowały, że lud potraktował Hiszpanów, jak wybawców i przeszedł na jego stronę.

W XVI w., gdy pierwszy konkwistador Cortez dotarł do Ameryki południowej, najpotężniejszym państwem tego kontynentu władali Aztekowie. Ustrój panujący wśród nich był rodzajem komunizmu. Ludzie byli tak uciemiężeni, że chętnie współpracowali  z garstką Hiszpanów, przybyłych na ich tereny. Aztecy potraktowali Hiszpanów jak wybawców (inaczej było z ich władcami). Vittori Messori w książce Czarne karty Kościoła, pisze: „W XVI w. w Andach zabronione było posiadanie własności prywatnej, nie istniał prawdziwy pieniądz ani handel, a życie prywatne podporządkowane było regulaminowi ustanowionemu przez państwo. W sensie ideologicznym wyprzedzono nie tylko marksizm, ale także faszyzm. Małżeństwo było dozwolone tylko wówczas, gdy było zgodne z prawami genetycznymi, ustanowionymi przez państwo, aby zapobiec „skażeniom rasowym” i zapewnić rasową „hodowlę ludzi”.


2. Drugą przyczyną wymarcia Azteków były ich własne wierzenia, w imię których podczas wojny z Hiszpanami mordowali na świątynnych ołtarzach tysiące ludzi (także swoich), by przebłagać bogów i zyskać ich pomoc w walce. .http://archeowiesci.pl/2006/08/26/mordowani-i-jedzeni-straszliwy-los-azteckich-jencow/)

Wśród Azteków istniała  kasta kapłanów zawodowo praktykujących magię. To właśnie oni stworzyli jedną z najbardziej przerażających religii, (choć właściwiej byłoby mówić o satanizmie, aniżeli religii).  Aztekowie starali się zjednać przychylność wielu bogów i bogiń, którymi dla nich były siły natury: słońce, księżyc, deszcz, wiatr, ogień itd. Wybudowali setki kompleksów świątynnych – piramid, gdzie nieustannie składali ofiary z ludzi. Wierzyli, że tylko w ten sposób zapewnią sobie deszcz, unikną zarazy, głodu oraz innych nieszczęść. Aztekowie uważali siebie za „ludzi słońca”, czyli naród wybrany przez nienasyconego boga (pierzastego węża). Czuli się zmuszeni składać bogom pokarm z ludzkiej krwi. Ofiarami byli najczęściej niewolnicy albo jeńcy wojenni. W Tenochtitlan (obecnei stolica Meksyku) w 1487r. skończono budowę głównej świątyni, w  czasie jej otwarcia, w ciągu kilku dni zamordowano w rytualnej ofierze około 20 tysięcy jeńców. Hiszpanie, po zdobyciu Tenochtitlanu odnaleźli w tym miejscu 130 tysięcy ludzkich czaszek.

Długowłosi kapłani przy pomocy kamiennego noża rozcinali pierś żyjącej ofierze i wyrywali bijące serce, aby wznieść je ku słońcu w geście ofiary i przebłagania. Przed zamordowaniem prowadzono ofiarę w długiej procesji. Po dokonanej ofierze, ciało zrzucano ze stopni świątyni po to, by obecni mogli je… spożyć. Tak więc Aztekowie byli kanibalami.
Zachowała się aztecka ikonografia przedstawiająca ten makabryczny rytuał. Ponieważ azteckie bóstwa domagały się tysięcy ofiar, wynaleziono tak zwane wojny kwietne, czyli łapanie ludzi z innych plemion, aby można było każdego miesiąca składać ich w ofierze dla „pierzastego węża” – makabryczne obrzędy odprawiano niemal nieustannie.
W rzadkich okresach, gdy nie prowadzono wojen, znajdowano ofiary spośród swoich. Wystawiano dwie wewnętrzne armie, które przeprowadzały między sobą rodzaj gry. Przegrana oznaczała, oczywiście, śmierć.

Ludzi poświęcano u Azteków nie tylko po to, by przebłagać Słońce. Bóg deszczu  potrzebował… dziecięcych łez. Niemowlętom w czasie suszy podrzynano gardła. Przed uśmierceniem wyrywano im paznokcie, aby wylały jak najwięcej łez, dzięki którym bożek mógł zesłać upragniony deszcz. Rzadziej, ale również do roli tej przeznaczone były kobiety. Wszystko to w oparach halucynogenów. Próżno więc szukać u tego ludu łaskawości, wobec czego „bożek miłości” prezentowany uczniom klas szóstych jest po prostu zmyśleniem. O obrzędach Azteków m.in. Der Spiegiel: http://niniwa2.cba.pl/aztekowie_lowcy_serc.htm

W książce M. Meyera i W. Shermana The Course of Mexican History czytamy, że na początku XIV w. Aztekowie walczyli jako najemnicy Coxcoxa, władcy miasta Culhuacanu. Kiedy zdobyli pobliskie miasto Xochimilco, przesłali Coxcoxowi jako dowód zwycięstwa 8 tysięcy ludzkich uszu. Coxcox zgodził się na to, aby z jego córki uczynili aztecką boginię. Bez wiedzy ojca księżniczkę żywcem obdarto ze skóry i złożono w ofierze. Później Aztekowie zaprosili Coxcoxa na ucztę wydaną ku jego czci. Ku swojemu przerażeniu zauważył, że jeden z tancerzy, który miał go zabawiać, jest „ubrany” w skórę jego córki. Coxcox wpadł w gniew, zebrał armię i rozproszył barbarzyńców. Aztekowie bardzo często stosowali praktykę zdzierania żywcem skóry w czasie składania ofiar z ludzi bożkowi Xipe Totek. Szczytem rytualnego barbarzyństwa Azteków był kanibalizm. Spożywali ciała ofiar i uważali to za boski rytuał i największe, prawdziwie królewskie wyróżnienie. W 1519 r. król Azteków Montezuma w geście szczególnej gościnności wobec Corteza i Hiszpanów poczęstował ich podczas przyjęcia daniem z ludzkich serc.(*)

Aztekowie nie znali koła, żelaza, ani koni – cały transport na tamtych górskich terenach, a także to wszystko, co było konieczne do budowy olbrzymich świątyń i pałaców władców – które obecnie budzą zachwyt turystów, musiał spaść na barki niezliczonej liczby niewolników. W tym kontekście mówienie o wysoko rozwiniętej cywilizacji wydaje się mocno przesadzone.

Tak więc 20 milionowe państwo Azteków zostało zdobyte w latach 1519-1520 przez garstkę Hiszpanów – 550 ludzi i 16 koni, którymi dowodził Cortez. Plemiona indiańskie, które miały już dosyć krwawego terroru i panowania Azteków, dołączały do Corteza. Po jego stronie stanęło około 100 tysięcy sprzymierzonych Indian. Oczywiście nie odbyło się bez krwawych walk. Jedną z pierwszych decyzji konkwistadorów było zniszczenie makabrycznych świątyń azteckich bóstw. Na miejscu największej świątyni „pierzastego węża” powstał kościół Santiago de Tlaltelolco. Misjonarze katoliccy wyruszyli w teren, otwierając katolickie kościoły, szkoły, sierocińce, szpitale. Jednak mocno zakorzenione zwyczaje pogańskie sprawiały, że kandydatów do przyjęcia religii katolickiej było relatywnie mało. Sytuacja uległa radykalnej zmianie dopiero po objawieniach Matki Bożej w 1531 r. na wzgórzu Tepeyac.

Tam zaledwie dziesięć lat po konkwiście,  biednemu Indianinowi Juanowi Diego objawiła się ciemnoskóra Madonna. Przemówiła do niego w języku náhuatl i pozostawiła na szacie odbicie swojej sylwetki.
Do dziś biedni, skrzywdzeni przez los modlą się do niej, wierząc w jej opiekę i pomoc. Właściwie trudno jest wyobrazić sobie współczesny Meksyk bez ciemnoskórej Madonny – jej wizerunki są obecne wszędzie: na domowych ołtarzykach, w autobusach, sklepach oraz na ołtarzach w kaplicach i kościołach. Sanktuarium Madonny z  Guadalaupe jest odwiedzane każdego roku przez miliony pielgrzymów z całego świata (**).

matka_boza_z_guadalupe

 3.Trzecia przyczyna upadku, to wirus, który w ciągu kilku lat spowodował śmierć połowy Iberoamerykanów.

(Niektórzy mówią o 80%). Był on badany przez zespół ekspertów z uniwersytetu w Berkeley. Choroby zawiezione przez Europejczyków do Ameryki, takie jak gruźlica, zapalenie płuc, grypa, odra lub ospa, nie były znane w odseparowanej niszy ekologicznej Indian, którym brakowało obrony immunologicznej do walki z nimi, co znacznie przyczyniło się do wysokiej śmiertelności Indian.

Konkwistadorom zdobywającym Amerykę Płd. przyświecały niewątpliwie głównie cele materialne, a okrucieństwo nie było im, niestety obce. Kierowali się pospolitą chęcią zarobku, dla której nawracanie na chrześcijaństwo stanowiło jedynie przykrywkę. Przykładem może tu być Pizzaro – zdobywca imperium Inków, w którym panowały stosunki społeczne podobne do Azteckich (obecnie Chile oraz Peru). Pizzaro podstępem  zabił władcę Inków wraz z 5 tys. szlachty indiańskiej. Podobnych zdobywców było niestety wielu.

Jednak należy w tym miejscu zaznaczyć, że zapędy poszczególnych śmiałków były skutecznie hamowane przez Koronę, która zachowała protektorat nad całością ziem, a tym samym przez Kościół. (Mocą papieskiej decyzji hiszpańscy królowie byli jednocześnie zwierzchnikami Kościoła w podległych sobie dominiach.) Inaczej niż w Ameryce Płn., gdzie panowała w tym zakresie „wolna amerykanka”i każdy Anglosas  mógł po prostu kupić ziemię razem z Indianami, (następnie mógł ich bezkarnie zabijać).

Uznany historyk Jean Dumont przybliża stosunki panujące między Koroną a konkwistadorami : „Niewolnictwo Indian istniało z osobistej inicjatywy Kolumba, kiedy ten był wicekrólem odkrytych ziem. Izabela Katolicka zareagowała na to, nakazując gospodarzom Wysp Kanaryjskich przywrócić wolność tym wszystkim, którzy utracili ją po roku 1478. Rozkazała wysłać Indian z powrotem na Antyle, a swojemu specjalnemu wysłannikowi, Francisco de Bobadilli, poleciła, aby zdjął z nich kajdany niewoli. Tenże zajął miejsce Kolumba, a samego odkrywcę uwięził za nadużycia i odesłał do Hiszpanii. Od tego momentu przyjęta linia polityki była bardzo jasna: Indianie są ludźmi wolnymi, jak wszyscy inni poddani koronie i tak też powinni być traktowani zarówno w tym, co dotyczy ich osoby, jak i ich dóbr”.
Kto by zaś uważał te słowa za zbyt idylliczne, niech przeczyta kodycyl Izabeli, który na trzy dni przed swoją śmiercią, w listopadzie 1504 roku, dodaje do testamentu: „Naszą główną intencją było, aby na przyznanych nam wyspach i lądach zamorskich, zarówno tych już odkrytych, jak i tych, które dopiero zostaną odkryte, wprowadzić naszą wiarę katolicką, wysyłając na te ziemie duchownych oraz inne mądre i bogobojne osoby, by gorliwie uczyli ich mieszkańców wiary i dobrych obyczajów; dlatego bardzo serdecznie proszę mojego Króla i Pana oraz nakazuję to mojej córce, księżniczce i jej mężowi, księciu, żeby ze wszystkich sił postępowali tak, aby nie dopuścić, by mieszkańcom wymienionych ziem oraz ziem, które w przyszłości zostaną zdobyte, działa się jakakolwiek krzywda osobista lub materialna. Czyńcie to, co konieczne, aby byli traktowani sprawiedliwie i humanitarnie, a jeśliby zostali w czymś skrzywdzeni, niech to zostanie naprawione”.

Król i królowa wzięli pod protekcję korony hiszpańskiej wszystkich Indian z zajętych terenów, tereny te otrzymały status równy ziemiom Hiszpańskim, zaś Indianie stali się pełnoprawnymi obywatelami hiszpańskimi.

W roku 1516 dominikanin Ojciec Bartolome został mianowany przez Karola V „Oficjalnym Protektorem Wszystkich Indian” i otrzymał od korony zadanie zakończenia ucisku Indian.

Ojciec Bartolome opracował formułę „Nowych Praw” które łączyły prawa korony hiszpańskiej i prawa regionalne. Od drugiej połowy XVI wieku prześladowania Indian w hiszpańskiej części Ameryki Płd. znacząco zostały obniżone, aż w początku XVII w. praktycznie już przestały mieć miejsce.
Warto też wspomnieć, że w początkach konkwisty, po doniesieniach o okrucieństwie kolonizatorów papiestwo uznało Indian za ludzi. Traktowanie Indian jako gorszy gatunek, nieuzasadniona przemoc i inne tego typu czynności groziły ekskomuniką, a w początku XVI w. kilkuset hiszpańskich kolonistów zostało obłożonych ekskomuniką i wygnanych z kolonii hiszpańskich.

Także wyłącznie dzięki zabiegom Korony hiszpańskiej i Stolicy Apostolskiej nie doszło do wyniszczenia języków i kultur ludów ameryki przedkolumbijskiej.
Historyk A. Toynbee (niekatolik) zajął się tym tematem i dotarł do źródeł, z których jasno wynika, że misjonarze nie zmuszali tubylców do nauki hiszpańskiego lub wyrzekania się swych tradycji, za to sami uczyli się rdzennych języków i tradycji. Misjonarze stworzyli gramatykę, składnię i transkrypcję języków quechua, nahuatl, guarani, tarasque i wiele innych. W roku 1596 w uniwersytecie w Limie powołano katedrę języka quechua. W tym samym roku Rada do spraw Indian poprosiła Filipa II o pozwolenie na przymus nauki hiszpańskiego. Król powiedział „Nie wydaje się odpowiednie zmuszanie ich do porzucenia swego języka: można natomiast wyznaczyć nauczycieli dla tych, którzy dobrowolnie chcieliby nauczyć się naszego języka”.  Protekcja tubylczych języków trwała do ustanowienia nowych republik w tej części świata w XIX wieku, kiedy to władze kreolskie wprowadziły przymus nauki hiszpańskiego, zlikwidowały katedry z nauczaniem rdzennych języków i wygnały misjonarzy katolickich.

Podsumowując, należy pamiętać, że obok pazernych konkwistadorów do Ameryki południowej  z Europy przybyło wiele świetlanych postaci, głównie misjonarzy. Dzięki królowej Izabeli Katolickiej i Kościołowi z Indianami Ameryki Południowej nie stało się to, co na północy.  Niestety mit o nawracaniu ogniem i mieczem Ameryki jest powszechnie obowiązujący, a tylko osoby interesujące się historią słyszały np. o tzw. redukcjach: prowadzonych przez jezuitów w Ameryce Południowej misjach, w których Indianie żyli bezpiecznie i dostatnio, byli chronieni przed wyzyskiem ze strony świeckich magnatów, mogli pielęgnować swą kulturę i języki. Najprężniejsze redukcje istniały w Paragwaju. I właśnie tam dziś większość społeczeństwa to Indianie, a język guarani jest – obok hiszpańskiego – językiem urzędowym.

Owszem Indianom w Ameryce południowej wyrządzono wiele zła. Torowanie mieczem drogi dla krzyża i krew rozlewana w imię Chrystusa, a właściwie pod jego pozorem jest najbrutalniejszym szyderstwem z Ukrzyżowanego.  Jednak należy wziąć pod uwagę, że spotkanie dwóch tak odmiennych kultur było wielkim szokiem cywilizacyjnym, a patrząc na to, co wydarzyło się w Ameryce Północnej nietrudno wyobrazić sobie scenariusz jaki miałby miejsce, gdyby Korona hiszpańska i współpracujący z nią Kościół pozwoliła konkwistadorom na „wolną amerykankę”.

Jan Paweł II uwzględnił zapewne, wszystkie okoliczności towarzyszące kolonizacji, kiedy w 1992 roku w Santo Domingo (Dominikana) odprawił Mszę z okazji „pięćsetlecia ewangelizacji Nowego Świata”, podczas której, wbrew wielu oczekiwaniom,  nie przeprosił za udział katolików w kolonizacji Ameryki.W jego przemówieniu dominowała nuta dziękczynienia, podziw dla świętych Ameryki Łacińskiej, uznanie dla jej Kościoła. Choć nie zabrakło i drobnej wzmianki o dramatach historii, a to przez przytoczenie słów świętego biskupa Turybiusza, który na synodzie prowincjalnym w Limie w 1582 roku ubolewał, że „nie tylko w przeszłości wyrządzono nieszczęsnym Indianom wiele dotkliwych krzywd, ale i dzisiaj wielu nadal czyni to samo”.(***)

 

Jan Paweł II w Ameryce łacińskiej jest i był kochany w sposób szczególny ale to już inny temat…

JPII w Ameryce Południowej

 

(**) Brutalność jaka cechowała cywilizacje Am. Płd. okresu przedkolumbijskiego ukazał Mell Gibson w filmie „Apocalypto”. Wprawdzie film jest o praktykach Majów, którzy to upadli przed odkryciem Ameryki przez Kolumba nie Azteków, to ci drudzy stosowali jeszcze bardziej makabryczne sposoby składania ofiar z ludzi. Film, jakby „Antypasją”. Wizja schyłku cywilizacji Majów prezentowana w filmie jest bliska ustaleniom archeologów i antropologów.

 

(**)władcy Montezumy pokonuje Azteków, równając przy tym ich stolicę z ziemią. Następny okres to ujarzmienie Zapoteków i Huasteków oraz pacyfikacja reszty kraju. Odbudowano Tenochtitlan nazywając go Meksykiem, a Cortés stał się gubernatorem i kapitanem generalnym prowincji włączonej do Nowej Hiszpanii. W 1532 r. H. de Mendoza bada Zatokę Kalifornijską. W następnym roku odkryta zostaje Kalifornia kiedy to dwa okręty dotarły w okolice La Paz. W 1524 r. Pedro de Alvarado dociera do obecnej Wyżyny Gwatemalskiej i podbija tamtejsze tereny wraz głównym miastem Quetezaltengo dalej jego łupem padają tereny dzisiejszego Salwadoru. W 1547 r. podbity zostaje półwysep Jukatan a wraz z nim kończy swój żywot stara cywilizacja Majów. W 1524 r. zagarnięta zostaje Nikaragua przez Hernandeza de Cordobę

(***) Przemówienia i homilie Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków 1997, s. 197

 

http://pioremnakamieniu.blogspot.com/2012/09/czarna-legenda-kolonizacja-ameryki.html

Kasia Balwińska

DoZiemiObiecanej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *