Ks. Dariusz Oko: czekają nas prześladowania chrześcijan i legalizacja pedofilii

APK 14.3 706

– Jeśli ideolodzy lewicy wygrają, za jedno zdanie krytyki gender czy homoideologii czeka nas wyrzucenie z pracy, dotkliwe kary finansowe albo więzienie, kolejne prześladowanie chrześcijan oraz nieograniczona, przestępcza seks-deprawacja dzieci i młodzieży. Z czasem zapewne dojdzie do legalizacji pedofilii bez określenia dolnej granicy wieku – mówi w rozmowie z Onetem ks. dr hab. Dariusz Oko. Znany krytyk ideologii gender wskazuje na liczne zagrożenia, jakie jego zdaniem niesie za sobą zwycięstwo jej zwolenników. Kapłan mówi też o homolobby w Kościele, groźbach kierowanych pod jego adresem i manipulacji stosowanej przez polskie media.

Ksiądz dr hab. Dariusz Oko to urodzony w 1960 roku polski kapłan. Studiował we Włoszech i Niemczech. Pracuje jako wykładowca na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Znany jest ze swoich wystąpień medialnych, w których ściera się z przedstawicielami polskiej lewicy i środowisk walczących o prawa mniejszości seksualnych. W kręgach kościelnych Jest uważany za specjalistę z dziedziny krytyki gender studies. Jego przeciwnicy zarzucają mu prezentowanie niesprawdzonych danych statystycznych. Ks. Oko wydał niedawno książkę zatytułowaną „Moje życie”, w której opowiada o tym jak wyglądała droga jego życia.

Rafał Cieniek: Pisze ksiądz w swojej książce: „grożono mi już prawie wszystkim: utratą pracy, mieszkania, zdrowia, procesami sądowymi, więzieniem, torturami i śmiercią”. Kto to robił i w jakim celu?

Ksiądz dr hab. Dariusz Oko: Robią to wyznawcy lewackich ideologii, żeby mnie zastraszyć. Żeby zobaczyć choć małą próbkę, do czego ci ludzie są zdolni, wystarczy poczytać trochę komentarzy pod moimi tekstami na stronach gejowskich.

Boi się ksiądz?

– Oczywiście, że się boję, ale staram się mój strach przezwyciężyć, bo dla ratowania ludzi – szczególnie przed życiem w wiecznym absurdzie, przed utratą zbawienia – trzeba być gotowym na wszystko, także na śmierć. Tym bardziej musi być gotowy na to ksiądz.

Skąd wynika ta nienawiść określonych środowisk do księdza?

– A ta nienawiść do mnie wynika zapewne z tego, że w powszechnej opinii należę do osób najbardziej skutecznych w obnażaniu błędów, zakłamania i manipulacji lewackich ideologów oraz ich ateistycznych utopii. Nienawidzą mnie podobnie, jak wcześniej komuniści nienawidzili Kołakowskiego, Sołżenicyna i błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszkę. Niestety, w ich sercach nieraz łatwiej rodzi się nienawiść, niż zrozumienie i nawrócenie. Modlę się za nich.

„Maksymalnie szanować człowieka” – to księdza zasada. Za co ksiądz szanuje i ceni swoich przeciwników?

– Szanuję i cenię ich przede wszystkim za nieskończoną godność człowieka i Dziecka Bożego, którą każdy z nich posiada. Podziwiam ich, jak nieraz pomimo swojego ateizmu potrafią uczciwie żyć. Na przykład dyrektor mojego liceum, Stefan Gul, od którego starałem się uczyć skutecznego zarządzania. Albo wybitny profesor filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, pan Jacek Filek, którego szczególnie cenię za znakomite analizy etyczne oraz za przenikliwą krytykę homoideologii. Podobnie szanuję znakomitego logika Uniwersytetu Warszawskiego, pana profesora Bogusława Wolniewicza, także mistrza dekonstrukcji współczesnych pseudo-nauk i ideologii. Kolejny znak, jak łaska może działać w ludziach, którzy zapewne bez swojej winy nie mogli świadomie przyjąć Chrystusa.

Ale poza tym genderowi ateiści są dla mnie często bolesnym ostrzeżeniem, jak bardzo niewiara może degradować człowieczeństwo. Znam to przecież z autopsji, sam przez pół roku byłem ateistą. Tylko miałem wtedy 14 lat i to mnie częściowo usprawiedliwia. Taka młodzieńcza głupota, która niektórym niestety zostaje na dłużej albo i na całe życie.

Życzy ksiądz genderystom, by odbyli „drogę Kołakowskiego”. Przekonał już ksiądz kogoś swoją postawą, badaniami? Zna ksiądz „nawróconych genderystów”?

– Oczywiście. Na przykład zwróciło się już do mnie szereg osób, które starają się przezwyciężyć swoje homoseksualne skłonności. Pomagam im jak kiedyś kolegom w szkole. Prowadzę z nimi długie rozmowy, dostarczam materiały naukowe, modlę się za nich, znajduję terapeutów i opłacam terapię. Wielu udaje się podnieść – jak studentom po oblanym egzaminie. Najbardziej się cieszę, że także takie osoby stają się moimi przyjaciółmi. To najbardziej potwierdza sens tego, co robię i najbardziej objawia fałsz homoideologii. Oni go doświadczyli na samych sobie.

Pisze ksiądz o „złej twarzy” Kościoła, krytykował ją ksiądz już wcześniej. Czy Kościół potrafi zmierzyć się z tymi problemami?

– Żadna instytucja w świecie nie uczyniła tyle, co Kościół, by wyplenić pedofilię ze swoich szeregów. Było już tyle sympozjów, kontroli, wyznania win i regulacji prawnych. Czasami jest to aż przesadne. W krajach anglosaskich nauczyciele i księża nie mogą nawet pogłaskać dziecka po głowie albo ani sekundy nie mogą być z nim sami w kościele czy zakrystii. Niedawno podczas gościnnych wykładów w Irlandii widziałem takie przypomnienia na drzwiach kościoła. Jest to jednak olbrzymia różnica na przykład wobec świata kultury, w którym nawet przypadki Polańskiego czy Kroloppa nie wywołały żadnego zawstydzenia, żadnych tego typu reakcji.

Czy ze strony Kościoła był ksiądz atakowany? Niektórzy mówili o homolobby w Kościele. Czy uważa ksiądz, że takie zjawisko istnieje?

– Istnienie homolobby w Kościele potwierdził sam papież Franciszek wkrótce po swoim wyborze. Oczywiście nie jestem ulubieńcem tego ugrupowania. Kościół stara się maksymalnie ograniczać to zjawisko, choćby dlatego, że 80-90 proc. przypadków pedofilii miało w Kościele charakter homoseksualny. Dokładniej chodziło tu zwykle nie tyle o pedofilię, ale o efebofilię, czyli seksualny pociąg do dojrzewających chłopców w wieku 11-17 lat, co jest typowym zaburzeniem gejów. Dlatego w 2005 roku wydano surowy zakaz święcenia na kapłanów mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych.

Jak wyglądałby świat pod rządami „genderystów”? Coś by się zmieniło dla przeciętnego człowieka?

– Wyglądałby jak u Orwella, jak współczesna wersja Rewolucji Październikowej. Możemy to sobie łatwo wyobrazić poprzez ekstrapolację obecnych tendencji. Władza totalitarna nieznosząca żadnego sprzeciwu, niesamowicie gardząca ludźmi. Bo rzeczywiście trzeba wielkiej pogardy dla człowieka, żeby deptać jego wiarę, sumienie, deprawować jego dzieci. Za jedno zdanie krytyki gender czy homoideologii będzie więc wyrzucenie z pracy, dotkliwe kary finansowe albo więzienie. Kolejne prześladowanie chrześcijan, zamienienia budynków kościelnych na muzea genderyzmu albo magazyny. Nieograniczona, przestępcza seks-deprawacja dzieci i młodzieży. Z czasem zapewne legalizacja pedofilii bez określenia dolnej granicy wieku (jak przez lata zabiegali o to genderyści z Partii Zielonych w Niemczech). Bardzo dużo seksu i wszelkiej rozwiązłości, ale bardzo mało małżeństw i bardzo mało dzieci, demograficzna katastrofa, wielkie umieranie. W końcu załamanie kulturowe i koniec naszej cywilizacji. Europa jako dom bezbronnych starców, który bez wystrzału zostaje zajęty przez islamistów. Oni genderyzmowi się nie poddają i dlatego im nie zabraknie żołnierzy, żeby nas podbić. Oni podobnie chętnie przejmą Europę, jak Putin przejął Krym. Tylko czekają na odpowiednią okazję, podobnie jak on czekał.

Boi się ksiądz zwycięstwa genderystów?

– Dla podanych wyżej powodów – tak. Genderyści to w istocie neomarksiści, podobnie myślący i podobnie zaślepieni jak ich protoplaści. Kolejne śmiertelne zagrożenie dla naszej cywilizacji. Kiedy osiągną władzę absolutną, to której tak zawzięcie dążą, będzie strasznie.

Neguje ksiądz samą teorię ról płciowych czy jedynie jej interpretację w duchu gender prowadzącym do odrzucenia definicji płci?

– Teoria ról płciowych jest uprawniona i potrzebna, tylko nie ich genderowe, ateistyczne, utopijne wydanie. Kiedy ateiści biorą się do takich rzeczy, to niejako muszą wszystko popsuć, bo mają fundamentalnie błędną antropologię i zerową teologię.

Czy możliwy jest jakikolwiek kompromis ws. ideologii gender między Kościołem a genderystami?

– Ewangelia uczy szacunku dla każdego człowieka, dlatego też Kościół najwięcej ze wszystkich uczynił dla równouprawnienia kobiet, stąd ich sytuacja jest najlepsza w krajach kultury chrześcijańskiej. Tego genderyści mogą i powinni uczyć się od Kościoła. Podobnie można studiować kulturowe znaczenie płci, tylko nie robić z tego najważniejszej dyscypliny świata. To raczej ograniczone pole studiów z pogranicza różnych dziedzin humanistyki. Natomiast Kościół nie może na żądanie genderystów wyprzeć się Chrystusa (jak wcześniej wymagało tego już wielu jego krwawych prześladowców). Nie zmuszą go do tego żadne szykany, groźby, więzienie. Dlatego chrześcijanie nigdy nie zgodzą się na przestępczą seks-deprawację dzieci, legalizację pedofilii, fanatyczne propagowanie homoseksualizmu i wszelkiej rozpusty, na totalitarną pogardę dla godności człowieka. I kiedyś ludzkość będzie za to bardzo wdzięczna Kościołowi. Podobnie, jak jest mu wdzięczna za zmagania z marksizmem, za jego przetrwanie i pokonanie.

Dlaczego zdecydował się ksiądz na wydanie książki o swoim życiu?

W ostatnim roku coraz więcej dziennikarzy mówi i pisze o mnie. Wygląda na to, że niektórzy z nich czynią to jedynie na podstawie jakiejś szczątkowej wiedzy na mój temat i kierują się przy tym nie tyle dążeniem do prawdy, ale zleceniem swojej redakcji nakazującym im „zniszczenie tego Oka” – niezależnie od tego, ile by trzeba przy tym nakłamać i zmanipulować.

Wobec takiej niewiedzy, przekłamań i złej woli koniecznym stało się podanie informacji z pierwszej ręki. Zaoszczędzi to też trudu i pieniędzy szeregu redakcjom, które – wzorem innych – chciałyby jeszcze przeprowadzać dziennikarskie śledztwa na mój temat. Niech czytelnicy sami porównają prawdę mojego życia z tym, co o mnie dotąd się dowiadywali i niech sami wyciągną wnioski.

W swojej książce przyznaje ksiądz, że walczy na froncie wojny kulturowej i otrzymuje z tego powodu liczne groźby. Czy przez życie księdza jest trudniejsze, „staje się piekłem”?

– Skądże znowu. Cytując Ewangelię wg św. Łukasza, „Królestwo Boże już jest pośród nas”. O ile żyjemy w łasce, niebo już teraz dla nas się zaczyna, bo jego istota polega na byciu we wspólnocie z Najwyższym oraz z siostrami i braćmi. Ja mam wielu potężnych oponentów i wrogów, ale jeszcze więcej jeszcze mocniejszych zwolenników i przyjaciół. Niejednokrotnie mówię o tym w mojej książce. Ludzie stojący po stronie Boga i człowieka zawsze o wiele więcej mogą, niż ci stojący po przeciwnej stronie. Każde „zwycięstwo” odniesione przeciw miłości i prawdzie jest ograniczone i tymczasowe. Dlatego też o wiele więcej otrzymuję i doświadczam wsparcia oraz modlitwy od tych najlepszych, niż nienawiści i pogardy od tych najgorszych.

Praca nad tą książką jeszcze lepiej uświadomiła mi, jak wiele zostało mi dane w całym życiu, jak wiele wspaniałych przyjaźni, dobra, prawdy, piękna i szczęścia. Dlatego też ten tekst ma być przede wszystkim hymnem wdzięczności na cześć Źródła wszelkiego dobra oraz na cześć ludzi, którym wszystko zawdzięczam.

Wyznaje ksiądz w książce, że przez pół roku był ateistą. Dzisiaj nie „korci” księdza do porzucenia wiary i oddania się np. filozofii?

– Od czasu tego młodzieńczego kryzysu nigdy już nie miałem tego rodzaju problemów. To dogłębne doświadczenie i przemyślenie absurdu ateizmu wystarczyło mi raz na całe życie. Chroni mnie wszystko, co dotąd poznałem, ale też codzienne studium, myślenie i modlitwa. A filozofia, teologia i wiara, nauka i duszpasterstwo tworzą w moim życiu jedną, cudowną, harmonijną całość, z której żadnej części nie chciałbym zrezygnować.

Rezygnacja z rodziny „ofiarą równą śmierci”? Dzisiaj ksiądz też tak na to patrzy?

– Nie tyle „równą”, co „podobną” do śmierci. Tak, dla mnie pozostaje to jakimś wielkim brakiem, jakąś wielką tęsknotą. Przecież z głębi naszej natury jesteśmy stworzeni do małżeństwa, do bycia w najgłębszej wspólnocie z żoną i z dziećmi. To jest trochę jak kalectwo, z którym można żyć, nawet zapominać o nim, ale które jednak jakoś uwiera, ogranicza. Jednak zbawienie sióstr i braci jest czymś jeszcze nieskończenie ważniejszym, dla niego warto i trzeba ponieść każdą ofiarę.

I żyć w celibacie?

– Celibat pozwala poświęcić wszystkie siły i cały czas zmaganiom o zbawienie możliwie wszystkich, daje „duchowy luksus” kilku godzin modlitwy dziennie, czas na studiowanie rzeczy najwyższych i najważniejszych. Pozwala też poznać najpiękniejszych ludzi i zaprzyjaźnić się z nimi, otwiera nowe możliwości, niespotykane gdzie indziej. Jakkolwiek jest trudny i bywa arcytrudny (na przykład, gdy widzi się szczęście i harmonię najpiękniejszych, najbardziej udanych, religijnych rodzin) nie zrezygnowałbym z niego.

Dzisiaj podjąłbym tę samą decyzję, co trzydzieści lat temu. Trzeba też pamiętać, że warunkiem życia uczciwego, godziwego, jest gotowość nawet i do największej ofiary – jeśli okoliczności życia tego wymagają. Jeśli ktoś do tego nie jest gotowy, to niejako „musi” się załamać, zdradzić wobec poważnej groźby, szantażu czy tortur.

Nie boi się ksiądz mediów i w nich występuje, z drugiej strony pisze ksiądz o atakach medialnych na swoją osobę i sam mówi w ostrych słowach o działalności dziennikarzy…

– Główne media w Polsce są zdominowane przez ludzi o lewicowo-liberalnych poglądach, którzy używają ich jako narzędzi służących przede wszystkim nieszerzeniu prawdy, ale narzucaniu ich przekonań, które tylko czasami są zgodne z prawdą. Dlatego dowiadujemy się z nich w pierwszym rzędzie nie o tym, jak świat wygląda, ale jak wyobrażają go sobie ateistyczni właściciele mediów. Co gorsza, taka sytuacja panuje także w telewizji publicznej, która zasadniczo podporządkowana jest tylko jednej opcji politycznej. A to już jest łamanie praw człowieka, łamanie konstytucji, uśmiercanie demokracji.

Więc jak powinny wyglądać media?

– Media, zwłaszcza publiczne, powinny służyć całemu społeczeństwu, a nie tylko „grupie trzymające władzę”. Dobrym rozwiązaniem wydaje się tutaj na przykład model niemiecki, gdzie z zasady pierwszy program telewizji (ARD) służy bardziej wyrażaniu poglądów lewicowych, a drugi (ZDF) prawicowych. Bez sprawiedliwego, zrównoważonego dostępu do mediów nie ma skutecznej opozycji, a bez takiej opozycji nie ma demokracji. Jest tylko dyktatura używająca mediów jako swojego głównego narzędzia panowania.

Mówi ksiądz o medialnych bitwach, w których brał udział, w których był ranny i krwawił. Może ksiądz podać jakiś przykład takiej klęski?

– Błędy popełniałem szczególnie na początku, nie wiedziałem wtedy jeszcze, jak bardzo trzeba uważać, bo każde moje nieopatrzne słowo, gest czy mina na pewno będą wykorzystane przeciw mnie, montażyści tylko na to czekają. Nie wiedziałem też, do jakiego stopnia może się posunąć manipulacja. Na przykład szereg dziennikarzy z mojego wykładu w Sejmie z 23 stycznia, który trwał prawie dwie i pół godziny, pokazało tylko kilkanaście sekund i to tylko z tego, co miało być chwilą przerwy, momentem odprężenia uwagi. Zupełnie pominęli najważniejsze i najpiękniejsze rzeczy.

A może jakiś sukces, z którego jest ksiądz szczególnie dumny?

– To doświadczenie z Sejmu przynosi też owoce. Pomaga zachować spokój, bo wiem, że od takich partnerów powinienem oczekiwać tego, co najgorsze. Trudno, żeby jakaś ich niegodziwość mogła mnie jeszcze zdziwić. A kiedy sympatycy pytają mnie, skąd mam takie szybkie riposty, to tłumaczę, że one często wcale nie są takie szybkie. Nieraz mają już miesiąc i więcej, bo przyszły mi do głowy w godzinę po programie, w którym nie wiedziałem, co odpowiedzieć na dokładnie ten sam zarzut.

To przyniosło szczególnie owoce w programie „Młodzież kontra” z 5 stycznia. Udało mi się tam przedstawić tyle dobrych argumentów, że teraz katecheci używają tego nagrania jako jednostki lekcyjnej, bo sami muszą w klasach często odpowiadać na bardzo podobne pytania.

Mówi ksiądz też o mediach wrogich kościołowi. Które to media?

– Wiadomo, to te, które codziennie najmocniej atakują Kościół i polskość. Musi być za tym jakaś wielka nienawiść – według samych standardów tych mediów. Ich dziennikarze każdą osobę, która powie bodaj jedno zdanie krytyczne wobec gejów (choćby najbardziej prawdziwe), natychmiast nazywają homofobem, człowiekiem pełnym nienawiści.

Zatem oni sami, którzy codziennie wypowiadają tysiące zdań krytycznych (i często nieprawdziwych) wobec Kościoła i księży, którzy mówią o nich źle i tylko źle, są według własnych słów „chrystofobami” – ludźmi pełnymi nienawiści wobec chrześcijan. Jednak wiele osób wierzy im tak, jak kiedyś członkowie PZPR wierzyli „Trybunie Ludu” i z podobnymi skutkami.

Skąd bierze się ich niechęć do Kościoła?

– Ich niechęć, a raczej wrogość do Kościoła, bierze się stąd, że sami też są ludźmi wierzącymi, tylko wierzącymi w liberalno-lewackie dogmaty i chcą służyć nie prawdzie, ale interesom postkomunistycznego układu w Polsce. Realizują całościową strategię tego układu zmierzającą do zniszczenia autorytetu Kościoła, który najbardziej przeszkadza w przeprowadzeniu obyczajowej rewolucji. Dlatego dają mu do wyboru, że albo zniknie, albo da się ukształtować według ich wyobrażeń na kształt czegoś w rodzaju „kościoła genderowego”, czyli popełni duchowe samobójstwo, co na jedno wychodzi.

Jednak Kościół ten postkomunizm przetrzyma i przeżyje, podobnie, jak przetrzymał i przeżył komunizm.

Piszę ksiądz o „kapłanach-judaszach” i nic dziwnego, że media o nich mówią. Zdaniem księdza powinno być inaczej?

– Media mogą i powinny o tym mówić, ale we właściwych proporcjach – zgodnie z proporcjami rzeczywistości. Tymczasem o kapłanach ostatnio informuje się jak o samolotach. Gdy jeden spadnie, to staje się to głównym tematem na tygodnie, jednak nikt nie mówi, że tysiące innych dalej lata, świetnie wykonuje swoją służbę.

W mediach mówi się o księżach często podobnie jak naziści mówili o Izraelitach, że to samo zło. I to przynosi już zatrute owoce, dzieci w szkole i chuligani na ulicach krzyczą za kapłanami „pedofile”.

Ale ludzie mają prawo wiedzieć o tym, że także wśród kapłanów zdarzają się czarne owce…

– O księżach można powiedzieć bezkarnie każdą niegodziwość, natomiast nie można nawet jednym zdaniem skrytykować gejów, bo od razu zostanie się napiętnowanym jako „homofob”. Jakby księża byli podludźmi, którym można w dowolny sposób ubliżać, a geje istotami nadludzkimi, boskimi, których nie można skrytykować nawet jednym słowem. To jeden z wielu przykładów niegodziwości ludzi mediów i polityki.

Jakby Judasz były ważniejszy od Apostołów i samego Jezusa. Ale na tym właśnie polega ta manipulacja – tak „napompować” Judasza, żeby przesłonił cały Kościół.

Tacy „Judasze” zdarzają się też po drugiej stronie sporu?

– Gdyby odwrócić sytuację można podać przykład Wojciecha Kroloppa – geja i najgorszego pedofila Polski (potwornie skrzywdził kilkuset chłopców w chórze, którym przez 40 lat rządził) i z tego powodu żądać zamknięcia wszystkich chórów i w ogóle wszystkich placówek kultury (oraz organizacji gejowskich). Zarazem przemilcza się ocean dobra, który czyni Kościół.

System kościelny jest jak system szpitalny. Zdarzają się w nim nadużycia, jednak przede wszystkim codziennie miliony ludzi doznają w nim olbrzymiej pomocy – ale o tym media wolą milczeć.

(RZ)

Autor: Rafał Cieniek, Źródło: Onet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *