Nawet jeżeli ryb nie ma, to jeśli Bóg mówi, że one są, to nawet jeśli ich nie ma, to one są!

Przemienienie Pańskie (pokaz)

Rozmawiali: o. Maciej Sierzputowski CSSp i Kasia Chrzan

Kasia: Mojżesz tak przemówił do ludu: «Pan Bóg twój wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał. Właśnie o to prosiłeś Pana Boga swego na Horebie, w dniu zgromadzenia:….. jakże sie spełnia ta Prawda w ikonie przemienienia – która wśród ikon jest centrum prorockim. Mojżesz do tego nie mówi tylko do Izraelitów, ale do Ciebie i do mnie, a jego słowa, jak pokaże dalej tekst, są z Mocą, to znaczy od Boga, a nie od niego samego.

Ale! Ale! Ten sam Mojżesz zaraz dodaje:

„Niech więcej nie słucham głosu Pana Boga mojego i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł”.

Przez chwilę nie rozumiem jeszcze tego… albo może… Czyżby Chwała Boga…  tak… jest tak powalająca!

Co zobaczył w duszy Mojżesz? Czyżby widział???… Tak!!! Mojżesz musiał wtedy doznać odczucia Misji Jezusa Chrystusa!!!! Przecież od takiej Prawdy i od takiego Światła Miłości Miłosiernej można umrzeć!!!!    – czy ja to dobrze rozumiem, czy zaczynam wariować? Braciszku w Słowie. pomóż zobaczyć!

o. Maciej:  Faktycznie chwała Boża jest powalająca… Od tego doświadczenia się umiera…

Kasia: „I odrzekł mi Pan: Dobrze powiedzieli.”   „powiedzieli” – kto? jacy oni?

Ci “oni” to Izrael pod Synajem, do tego odnosi się pierwsze czytanie, posłuchaj:

 A cały lud, postrzegając gromy i błyskawice oraz głos trąby i górę dymiącą, przeląkł się i drżał, i stał z daleka.  I mówili do Mojżesza: «Rozmawiaj ty z nami, a my będziemy cię słuchać! Ale Bóg niech nie rozmawia z nami, abyśmy nie pomarli!».

 Mojżesz rzekł do ludu: «Nie bójcie się! Bóg przybył po to, aby was doświadczyć i pobudzić do bojaźni przed sobą, żebyście nie grzeszyli».  Lud stał ciągle z daleka, a Mojżesz zbliżył się do ciemnego obłoku, w którym był Bóg. Wj 20

 Ludzie wolą rozmawiać z  Mojżeszem, który staje się pośrednikiem między Bogiem, a narodem… Trudno im znieść bezkres teofanii, oni chcą człowieka, jego pośrednictwa…

Kasia: … i dalej Bóg mówi: „Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę.

o. Maciej: I to faktycznie wypełni się, wypełniło w Chrystusie – Odwiecznym Słowie Ojca, doskonałym Pośredniku – Proroku…

 „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat. Ten /Syn/, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach”. Hbr 1, 1-3:

Kasia: To ‚przygotowywanie świata’ na przyjęcie Miłości Jezusa Chrystusa trwa w pewnym sensie do dziś w sercu każdego napotkanego człowieka, tak jak nas napotkali (i wciąż napotykają) prorocy i dali ślad, po którym doszliśmy i nie przestajemy wkraczać w Eucharystię!!!

…ale srogi grzmot z Nieba idzie zaraz: „Jeśli ktoś nie będzie chciał słuchać moich słów wypowiedzianych w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy.”

Każdy człowiek, pociągający drugiego do Boga, nie może mówić od siebie. A jednak gubimy się czasem w słowach i zapominamy o tym, jak ogromna odpowiedzialność stoi za słowem mówionym zwłaszcza na tematy dotyczące Boga, czy Miłości, a przecież tak naprawdę wszystko co mówimy jest świadectwem o Bogu w nas, albo o własnym zamknięciu sie na Niego. Wypowiadane przez nas  słowa są niezwykłym świadectwem. Są właściwie nieustanną publiczną spowiedzią…

Ale Bóg nie pozwala mówić o Sobie jakkolwiek:

„Lecz jeśli który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych, taki prorok musi ponieść śmierć.”

o. Maciej: A może jeszcze takie spojrzenie: Bóg Słowa stał się niemy…! Powiedział już wszystko w swoim Synu i poprzez Niego… Teraz tylko kontemplować Jezusa i żyć z Nim… Nawrócenie to ZWRÓCENIE się ku Chrystusowi w konkrecie życia… 

Słowo Chrystusa jest nie tylko mówione, ale też mówiące…

Bóg tworzy słowem… Jego słowo jest skuteczne…

Słowem wyrzuca złe duchy… słowem uzdrawia…

Co za moc! Co za potęga! My – biedni słudzy tego wspaniałego Słowa… Jak bardzo ufa nam Bóg!!! Jak bardzo na nas liczy!!! Jak wiele ryzykuje bez zastanowienia, powierzając nam swoje Słowo!!!

Kasia: No właśnie, i teraz ta scena z Ewangelii: „Zdumiewali się Jego nauką; uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.” Jak dobrze człowiekowi spotykać Słowo nie od człowieka ale od Samego Boga!!!  Jak to w ogóle jest uczyć, jak ten, ‚który ma władzę’? odczuwam bojaźń gdy o tym myślę…

A tak w ogóle uczestnictwo w tej ewangelicznej scenie musiało być dla świadków powalające! Wielki – Piękny i Spokojny Chrystus mówi pełnią władzy! To musiało być zdumienie!!!! …ale przecież … czyż właśnie w takiej scenie bierzemy nieustannie czynny udział zawsze wtedy, gdy czytamy Pismo Święte?

o. Maciej: Chrystus nie odwoływał się do słowa nauczycieli, On MÓWIŁ jako mający władzę… “Wypłyń na głębię i zarzuć sieci”, bo widzisz, nawet jeżeli tam ryb nie ma (bo nie może być), to jeśli Ja mówię, że one są, to nawet jeśli ich nie ma, to one są… 

Moc Słowa – ludzie padali z wrażenia, bo w Jezusie widzieli dokładnie to, co On mówił: doskonała korespondencja między słowem i życiem… co dla nas jest rzadkością, a czego głęboko pragniemy… AUTENTYZM życia…

Kasia: A co z nurtującymi do antropologicznego bólu słowami św. Pawła w liście do K.: „Mówię dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was PUŁAPKĘ”

Chcę się zatrzymać przy tej trosce kierowanej przez św. Pawła do słuchaczy /czyli też i do mnie i do Ciebie/, że jednak mamy w sobie podejrzliwość… co do Słowa Bożego, jakiś chory bunt, strach przed Prawdą… skaleczenie grzechem pierworodnym, które czasem zatyka w nas duszę. Św. Paweł dzięki Mocy Bożej i pewnie z własnego doświadczenia ten fakt prześwietla w nas i wprost nazywa… niejako uprzedza… Intuicyjnie temat tej ludzkiej dziwności łączy mi się z wielkim szacunkiem Boga do naszej wolnej woli. Czy błądzę?

o. Maciej: Faktycznie, wciąż żywe są w nas konsekwencje grzechu pierworodnego… Ten irracjonalny brak zaufania Bogu, irracjonalny, bo przecież chodzi o Boga, który nie tylko potrafi kochać, ale JEST MIŁOŚCIĄ! Do tego jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni, że za wszystko trzeba płacić, że nic za darmo… Jeśli ktoś coś Ci mówi, radzi, zaprasza, to na pewno ma w tym jakiś interes, zakłada pułapkę, bo prędzej, czy później zacznie wymagać i żądać… Te nasze ludzkie zachowania (bo faktycznie w naszych relacjach ten mechanizm interesowności często zachodzi) „przylepiamy” Bogu i… zrobione… widzimy Go bardziej jako Zeusa – boga, który wymaga ciągłych ofiar…

O, żebyśmy mogli zatopić się w krzyżu…! Usłyszeć KRZYK MIŁOŚCI, który z niego płynie! Umieram dla Ciebie, bo Cię KOCHAM! Właśnie Ciebie! Biorę sobie twój grzech, twoją śmierć, twoją samotność i daję Ci Moje życie…! Obarczam się twoim zniewoleniem i daję Ci wolność! MIŁOŚĆ, PRZEBACZENIE, DAR – oto prawdziwe oblicze Boga… Żadnego osądzania, żadnego wytykania palcem i wyrzutu: „A nie mówiłem?”, żadnej agresji, żadnego wymagania, przymuszania…

Bóg ma wielki szacunek do naszej wolnej woli? Oczywiście, że tak! Do niczego nas nie zmusza! Ale oczywiście troszczy się i dlatego walczy o każdego… Jak? On… uwodzi nas swoim pięknem… „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał” (J 6, 44)… Pociągnie czym? Swoim PIĘKNEM…! Bo… BÓG JEST PIĘKNY!!!

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *