Duch Polaków jest dobry i coraz bardziej się odradza. Duch postpolaków i postpeerelowców jest nihilistyczny, moczarowsko-knajacki – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Marek Jan Chodakiewicz, historyk, publicysta, wykładowca w waszyngtońskim Instytucie Polityki Międzynarodowej.
Czy świętował Pan ćwierćwiecze naszej wolności?
– Nie mam zwyczaju świętować fałszu, a to były sfałszowane wybory. Można być w ciąży tylko trochę, częściowo?
Nie.
– No właśnie, nie spotkałem nigdy żadnej kobiety, która byłaby częściowo w ciąży. Więc nie świętowałem, bo nie było czego. To był pewien znak, pewien krok milowy, można nawet powiedzieć, że takie nastały czasy, że na różne rzeczy można się było zgadzać, ale z powodów pryncypialnych nie dało się udawać, że wtedy doszło do demokratycznych wyborów. W tym momencie, w 1989 r. demokracja jawiła się tutaj niemalże jako świętość, jako wynalazek, który załatwi wszelkie problemy. To łgarstwo z 4 czerwca 1989 roku zdemobilizowało ludzi. Nie dość więc, że było to fałszerstwo i dezinformacja, to jeszcze trucizna. Z czego więc miałem się cieszyć? Pan się cieszył?
Nie, chciałem Pana trochę sprowokować.
– Ja się tak pytam, ludzie cieszą się z różnych rzeczy.
Władze, oficjalne czynniki oraz media kazały nam świętować, ale akurat wokół 4 czerwca miały miejsce dwa znamienne wydarzenia – symptomatyczne dla tego ćwierćwiecza i dobrze podsumowujące III RP, mianowicie państwowy pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego oraz afera taśmowa.
– Taki właśnie pogrzeb Jaruzelskiego – z państwowym ceremoniałem – oznacza, że PRL trwa. Czyli mamy transformację, a nie niepodległość. Jeżeli zaś chodzi o taśmy, pokazują one, że Polską rządzi postsowiecka żulia, urki. Oligarchowie w Rosji, na Ukrainie i gdzie indziej posługują się dokładnie takim samym knajackim językiem. Jednocześnie są nihilistami, cynikami, ludźmi w pewnym sensie zagubionymi. Taśmy są takim fajnym zerkałkiem w serca i mózgi tych ludzi. Jest to republika koleżków.
Funkcjonuje opinia, że w Polsce nie da się uprawiać polityki partyjnej nie będąc afiliowanym przy wywiadzie któregoś z państw uznawanych za poważne. Zgadza się Pan?
– Wywiad to głównie narzędzie taktyczne. Wywiad i kontrwywiad lubi tworzyć o sobie legendę, że jest wszechpotężny i wszystkim steruje, jest wszędzie, wszystkiego słucha. Dzięki temu w Sowiecji, i tutaj – w PRL, po wstępnym okresie terroru nie trzeba było go więcej używać. Wystarczyła pamięć o terrorze i fama o tym, że wywiad jest wszechobecny i kontroluje wszystko. Nie twierdzę, że organizacje tajne, wywiadowcze nie infiltrują. Robią to, a nawet więcej: starają się infiltrować wszystko, co można, dlatego, że chodzi o władzę.
Chciałbym panu zarekomendować książkę pt. Intelligence in War…, napisaną przez Johna Keegana, jednego z najwybitniejszych historyków wojskowości. Powiedział on: No tak, wywiad i kontrwywiad są ważne, ale jeśli duch jest silny, gospodarka potężna i armie ustawione, nie ma znaczenia, co o nas wiedzą, a czego nie wiedzą. I tak im damy łupnia!
A jeśli tego nie ma?
– Jeśli ducha nie ma, można manipulować wszystkimi jak przedszkolakami. Ale to jest już kwestia psychicznego nastawienia.
Jak Pan ocenia ducha Polaków teraz?
– Polaków duch jest dobry i coraz bardziej się odradza. Postpolaków i postpeerelowców duch jest nihilistyczny, moczarowsko-knajacki.