„A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i
wy tam byli, gdzie ja jestem” (J 14, 3)
1. Miłość Chrystusa charakteryzuje się tym, że dzieli się On ze swoimi uczniami
wszystkim! Dzieli się Ojcem! Dzieli się Krzyżem! Dzieli się Swoim Ciałem w
komunii świętej! Dzieli się także SWOIM DOMEM! „Zabiorę was do siebie”,
czyli zabierze nas Pan Jezus do swego domu. Nie po to, byśmy z Nim, w Jego
domu, byli tylko jakiś czas. Nie będziemy gośćmi w Domu Ojca i Jezusa.
Będziemy „współdomownikami” tego domu! Stąd rodzi się prosty wniosek do
naszego doczesnego życia – trzeba uczyć się tak żyć w naszych domach, żeby nikt nie
czuł się zagubiony w domu w Niebie. Trzeba przyzwyczaić się do życia w zgodzie
z bliskimi, bo trudno sobie wyobrazić kłótnie w Niebie. Trzeba się przyzwyczaić
do gościnności, bo nie potrafię sobie wyobrazić jakiegoś mieszkańca Nieba, który
z niechęcią przyjmuje kolejnych zbawionych. Trzeba się oswoić z myślą, że nie
jesteśmy jedynakami, tylko owszem mamy Ojca, który „należy” do wielu dzieci!
Jestem wdzięczny Chrystusowi, że chce mnie zabrać do swego domu!
2. Czego uczy mnie mój dom rodzinny, a czego wstydzić się nie będę w domu w Niebie?
Kaznodzieja na moich prymicjach mówił, że w moim domu panują pogoda ducha,
humor, śmiech. Można w moim domu żartować. Przyznaję mu rację – potrafi się
w moim domu śmiać, podczas wigilii Bożego Narodzenia śpiewa się kolędy przy
rozdawaniu paczek spod choinki, jedni z drugich żartują. Nie zdziwię się, że tak
samo będzie w domu Ojca w Niebie. Radość zbawionych objawi się w ich uśmiechu.
Nie będzie się płakać, ani smucić, gdyż widzenie „na co dzień” Boga, jaki jest
Dobry, „zmusza” do radości.
3. W moim rodzinnym domu goście są mile widziani. Ba! Jest wiele osób, które kojarzą
nasz dom z życzliwym przyjęciem każdego dnia, o każdej porze. Nie zagłusza tej
reguły fakt, że Mój Stryj Franek przyjechał kiedyś bez zapowiedzi o czwartej nad
ranem i pies podwórkowy poszarpał mu nogawkę spodni. Mimo gościnności nie
pamiętam, żeby lodówka była kiedyś pusta, albo żeby na piwnicznych półkach
zabrakło kiedyś bigosu. Nawet jak się skończy domowe ciasto mamy, to w szufladach
jest zawsze paczka czekoladowych cukierków czy ciastek. Wydaje się, że kto się
dzieli z gośćmi, temu Bóg pomnaża dobra. Stąd taka naturalna chęć dzielenia się z
każdym, kogo Opatrzność Boża do domu naszego przyprowadzi. Mam nadzieję, że
wszyscy zbawieni będą mieli taką samą cechę – ucieszą się każdym, kogo Bóg uzna
za godnego życia wiecznego.
4. Nim Mój Tato umarł przed prawie 10 latami każdego dnia powszedniego około
godz. 15.30 była w moim domu „godzina kawy”. Szykował ją Tato tuż po godz.
15, a zapraszał na nią budząc z drzemki poobiedniej wszystkich innych. Każdego
dnia „ceremonia” była więc taka sama. Nie znudziło mi się nigdy słyszeć w śnie
gwizdek gotującej się wody, minuty oczekiwania na przestygnięcie zalanej kawy i
to ojcowe „kawa gotowa”. Kocham do dziś ten porządek i kocham pić kawę z mymi
bliskimi w domu. Przy tej kawie były i są najciekawsze rozmowy oraz pokazywanie
zdjęć. W „godzinie kawy” najłatwiej było i jest czuć radość, że jesteśmy razem! Moja
wyobraźnia nakazuje mi wierzyć, że zbawieni tak samo odczuwają radość z bycia
razem, gdy są wołani po imieniu przez Ojca i gdy Ojciec im opowiada różne historie
o zbawieniu świata i poszczególnych ludzi. Jak dobrze jest wiedzieć, że po śmierci
zamieszkamy razem – z Ojcem i Jego Synem!
ks. Paweł Barylak SDB