Już nie musisz się bać swojego dna!!!

1932421_725027304238624_6132399511491523116_n
Z ojcem Maciejem Sierzputowskim rozmawia Kasia chrzan.

 

Kasia: „Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu…”     Proszę Ojca, jak to jest że musimy zmierzyć się z prawdą grobu, choć może nie wszyscy… poza Eliaszem i Maryją oczywiście. Rozważmy to najpierw w pierwszej płaszczyźnie, to znaczy najdosłowniejszej:

Skąd u nas – ludzi tyle strachu przed śmiercią?

Rozumiem, że boimy się tymczasowego ‘zerwania’ relacji z ukochanymi osobami, które jeszcze pozostają na tym świecie, zwłaszcza gdy myślimy o umierających rodzicach niedorosłych jeszcze dzieci! Troska śmiertelnie chorego rodzica, patrzącego na swoje dzieci, ze świadomością, że za niedługi czas będą doznawały ogromnych cierpień z powodu rozstania z nami jest niewyobrażalnie trudna.

Świat nasz współczesny wychowuje nas do nieustannego zapominania o tym, że umrzemy. Właściwie nie zdajemy już sobie sprawy z tego, że jesteśmy wręcz natarczywie nękani (patrz: umiłowanie przyjemności materialnych i In. w kulturze) wtłaczanym w nas poczuciem, że śmierć nas nie dotyczy… jeszcze nie… jeszcze lata miną dla nas i że mamy skupiać się na rozmiłowywaniu się w życiu ziemskim.

A jednak!!!

Przecież myśl o własnej śmierci jest myślą przeszczęśliwą!!! Cudowną!!! Dopiero w poczuciu własnego umierania jesteśmy w stanie prawdziwie czynić dzieła Boga! Spełniać Jego marzenia dla nas, które są zawsze najciekawsze!!!

Nie twierdzę, że mamy w sztuczny sposób nie bać się cierpienia fizycznego, cierpienia z powodu tymczasowego rozstania z ukochanymi ludźmi, ale że jest możliwe zobaczyć w tym szczęście! Odbywa się wtedy w nas realizacja wielkiego daru boskości człowieka, wykraczania poza naszą ziemską tylko naturę i w naszym zanurzeniu się w Boga jest to możliwe!!! Przecież chodzi tylko o jedno – o spotkanie z Bogiem twarzą w Twarz!

Widzenie swojego życia w prawdzie polega  na widzeniu czasu swego życia w wieczności. Można być w tym świecie, ale już jakoby w nim nie być, bo ogarniająca wszystkich nas Miłość jest zarazem wiecznością, w której prawdziwie realizują się nasze ludzkie relacje Miłości.

Jeśli nie rozumiemy rzeczywistości umierania na sposób boski, czy możemy w ogóle być szczęśliwi w naszym ziemskim życiu? W naszych relacjach miłości międzyludzkiej, z którą zranienia i tak idą zawsze w parze?

O. Maciej: Boimy się śmierci, gdyż na niej kończy się nasze ludzkie doświadczenie. W życiu „dotykamy” śmierci i związanego z nią cierpienia i jest to doświadczenie konkretne ale to, co następuje po, wymyka się naszemu poznaniu. Mimo to śmierć, jak mówi św. Augustyn, jest jedyną rzeczą pewną jaką mamy w życiu: „Nasze inne dobre albo złe sprawy są niepewne; jedynie śmierć jest pewna. Nie jest pewne na przykład to, czy nowo narodzone niemowlę będzie biedne czy bogate, czy będzie cieszyć się dobrym zdrowiem, czy też nie, czy umrze młodo, czy w sędziwym wieku. Nikt też nie jest tak głupi, aby twierdzić, że nie umrze”.

No właśnie, pamięć o śmierci, która jest pewna dla każdego… Słynne “Memento mori”, tak często ośmieszane jako “średniowieczna ciemnota”… Jakże to wspaniała mądrość! I posypanie głów popiołem w Środę Popielcową, żebyśmy nie zapomnieli i pamiętali, że jesteśmy prochem i w proch się obrucimy. Ta pamięć jest niesamowita, gdyż nie jest dla śmierci, ale dla ŻYCIA… Żebyśmy pamiętając o naszym kresie nie zmarnowali czasu, który mamy, goniąc za głupotami.  „We wszystkich sprawach pamiętaj o swym kresie, a nigdy nie zgrzeszysz” (Syr 7,36).

No dobrze, ale co potem…?

Tu przychodzi nam z pomocą wspaniałość Boga, który z miłości stał się człowiekiem i jako człowiek przeżył wszystkie etapy naszego ludzkiego życia: od poczęcia aż do śmierci poprzedzonej ogromnym i konkretnym cierpieniem fizycznym, ale przede wszystkim moralnym i duchowym. Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, PRAWDZIWY CZŁOWIEK, więcej, najpiękniejszy Człowiek (por. Ps 45), pokazuje nam jak żyć i dokąd prowadzi nasze życie… On przeżył je dogłębnie, do końca, bo … do końca umiłował … ”. Z miłością wszedł w mękę – pasję miłości – i z miłością z miłości umarł… Dotarł do kresu naszego ludzkiego doświadczenia i… otworzył nowy, przecudowny horyzont… Prawdziwy Człowiek opuścił grób, powstał z martwych, powrócił do wiecznej relacji miłości z Ojcem… ZMARTWYCHWSTANIE, życie, które się nie kończy, ale trwa, ŻYCIE WIECZNE! PEŁNIA ŻYCIA! Nasza meta, nasz kres, nasze przeznaczenie. My jesteśmy stworzeni dla życia, nie dla śmierci, dlatego śmierć nas odpycha. Jesteśmy stworzeni dla relacji i to relacji wiecznej, dlatego jesteśmy niekompletni, krusi, słabi…

Czym jest piekło? Prawdziwą śmiercią… wiecznością bez relacji…

Czym jest niebo? Wiecznością w ramionach Ojca…

W Chrystusie to takie oczywiste, takie jasne, takie… nasze…

Kasia:  … i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus miłował, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono».  Jakie to jest niesamowite, że ludzie którzy 2000 lat temu obcowali z Jezusem na ziemi, słyszeli Jego ziemski głos, dotykali Jego ziemskiego Ciała, słuchali Jego nauk, a po Jego śmierci twierdzą, że z grobu „ktoś Go zabrał”!!! To tak jakby Pan Jezus gadał i gadał i gadał wciąż to samo, a oni jakby w ogóle ani słowa nie zrozumieli!!! …bo rzeczywiście nie zrozumieli, stąd te pomylone twierdzenia po śmierci Jezusa.

Jakie to jednak ma znaczenie dla nas dziś czytających? Czy Bóg poprzez te wydarzenia chce nam wyraźnie powiedzieć: „Otwórz się na Mojego Ducha, którego ci daję, inaczej, choćbyś nawet wyczytał wszelkie księgi mądrościowe i praktykował nie wiadomo jak, nic nie pojmiesz!” ?

O. Maciej: Chrześcijaństwo jest relacją, spotkaniem, doświadczeniem… Aspekt religijny jest drugorzędny. Pięknie mówi o tym Benedykt XVI w swojej pierwszej encyklice „Deus caritas est”, czyli „Bóg jest miłością”: „Uwierzyliśmy miłości Boga — tak chrześcijanin może wyrazić podstawową opcję swego życia. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie. Św. Jan przedstawił w swojej Ewangelii to wydarzenie w następujących słowach: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy… miał życie wieczne” (3, 16)”.

Życie chrześcijańskie to ciągłe spotkanie, to ciągła Pascha, czyli przejście, salto, wyrwanie się z mentalności, logiki, schematów doczesności i rzucenie się w wieczność, w nadprzyrodzoność… Dlaczego bardzo często, jak uczniowe, nie rozumiemy Boga? Proste! Bo tkwimy w doczesności i w jej materialiźmie, ulegając obrzydliwemu kłamstwu, że wszystko ogranicza się do tego świata. To perfidia złego, którą bardzo wyraźnie widać w kuszeniu Jezusa na pustyni… Szatan robił wszystko, żeby Chrystus ograniczył swoją misję do wymiaru doczesnego, spełniając nasze powierzchowne pragnienia i tworząc w ten sposób prawdziwe piekło na ziemi.

Zdecydowane NIE”, które usłyszał zły, to TAK” powiedziane dla nieba, które stanęło dla nas otworem, TAK” dla życia wiecznego, dla niekończącej się relacji miłości…

Kasia: „Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. „  Nasza relacja z Bogiem jest często ‘biegiem’. I to biegiem szczególnym, w którym każdy z nas, jeśli naprawdę pragnie zjednoczenia z Nim, musi wejść do grobu. Co to znaczy? To znaczy wejść w swoje najciemniejsze przestrzenie i tam spotkać się z Chrystusem. WŁAŚNIE TAM!!!

Nie wystarczy do tego grobu dobiec pierwszym. Uczeń wyprzedził Piotra i co z tego? Do grobu nie był i tak w stanie wejść. Nie był na to gotowy. My też często nie jesteśmy i Bóg o tym wie. Tu nie ma wyścigów. Tak naprawdę każdy ma swój indywidualny i niepowtarzalny bieg.

Ale trzeba tez wiedzieć, jak to pięknie pokazuje nam dziś Pismo, że nie chodzi o to, aby wejść i zatrzymać się we własnym ludzkim grobie!!! Nie! Nie tam!!!! Nasz ludzki grób musi się znaleźć w przepięknym i docelowym miejscu, jakie Bóg przygotował nam dla naszych najstraszniejszych nawet przestrzeni! Miejscem, w które mamy wejść z naszymi najtrudniejszymi, czasem najokropniejszymi sprawami to Święty Grób Jezusa!!! Tam właśnie możemy wszystko oddawać Bogu, a On tam to wszystko pobłogosławi i zamieni w cud, który dokona się w nas jeszcze za życia. TO ZNACZY DZIŚ! TERAZ! NATYCHMIAST! Jezus nie boi się nawet najciemniejszego naszego grobu. A my?…

Tylko czy mamy pragnienie wejścia w grób? Czyli tak naprawdę, czy mamy pragnienie z martwych powstawania?

O. Maciej: Wejść w swoje najciemniejsze przestrzenie i tam… spotkać się z Chrystusem. Dlaczego właśnie tam? Dlaczego tam, w moich ciemnościach, mogę spotkać Jezusa? Dlaczego On tam na mnie czeka?

BO TEGO POTRZEBUJĘ!!! Bo nie radzę sobie z moją ciemnością! Bo to moja samotność, mój grób, moja śmierć, moje piekło. Sam nie potrafię się z tego wyzwolić.

Co to znaczy, że Chrystus zmartwychwstał? Zmartwychwstał, czyli powstał z martwych? Był martwy i ożył? Dobrze, ale co to znaczy, że był martwy?

Piękno Boga! Przecudowne misterium Miłości!

Chrystus umarł, to znaczy wszedł w naszą śmierć, w moją i twoją. Wszedł w naszą samotność, w ciemność, w grzech. On, który nigdy nie popełnij grzechu, nie wiedział czym jest, wszedł w niego, doświadczył go w pełni i poznał, odczuł jego skutki, do końca, całkowicie, kompletnie (gdyby ktoś z nas doświadczył własnego grzechu w taki sposób, umarłby z rozpaczy)… I wziął to wszystko na Siebie. Szaleństwo Miłości!!!

Bóg, z Miłości do mnie i do ciebie, do każdego człowieka, wszedł w naszą śmierć, w naszą samotność i przeżył ją, poznał… Bóg – Wspólnota Osób połączonych Miłością, dla mnie przeżył w sobie rozdarcie. Syn, wchodząc w mój grzech, stracił Ojca, doświadczył braku z Nim relacji, totalnej samotności, zimna, zła… DLA MNIE!!! Kim jestem, że Bóg zdecydował się dla mnie przeżyć śmierć!? „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” – to przerażające doświadczenie kompletnej pustki, zupełnej samotności, to prawda o moim grzechu.

Chrystus umarł, wszedł w mój grzech, a grzech to samotność, to brak relacji, to piekło, to śmierć. Wziął to na siebie, to z czym ja sobie nie radzę, co mnie miażdży, niszczy, niewoli, co odbiera mi życie.

Z tego wszystkiego powstał, wyrwał się!

Zwyciężył moją śmierć, zniszczył moją samotność. Obnażył perfidne kłamstwo szatana, który ciągle chce nas przekonać, że jesteśmy sierotami i nikomu nie możemy zaufać!

Chrystus zmartwychwstał, bo powrócił do relacji z Ojcem! W niej, tylko w niej jest życie i to wieczne!

Kasia: „Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył do grobu. Ujrzał i uwierzył.”

Jakże pięknie  Bóg zawsze daje nam przewodników w braciach i siostrach ludzkich, którzy pomagają nam wejść do grobu, którzy wchodzą przed nami i pokazują: „Zobacz, nie bój się, zobacz jak ja wchodzę i… wierzę! Warto! Tu zmartwychwstaję!” Och! Iluż czasem takich przewodników omijamy i w swojej ślepocie nie rozpoznajemy, a przecież prorocy są pośród nas, bo Jezus przemawia do nas zawsze wystarczająco!, w zdarzeniach, natchnieniach, ludziach – i wcale nie musza to być tzw. ludzie idealni /nie ma takich/. Nie muszą być. Wystarczą ci, którzy idąc z tęsknotą do Jezusa, wchodzą do Jego Grobu, aby zmartwychwstawać w Nim w konkretnych zdarzeniach zwykłego – niezwykłego własnego życia!

o. Maciej: Aniołowie Boży. Prorocy. Świadkowie zmartwychwstania. Wszystko polega na byciu z Chrystusem, na relacji. Dlatego jestem słaby i taki pozostanę, żebym pragnął spotkania z Nim, szukał Go, za Nim tęsknił, na Nim się opierał, Jemu ufał i autentycznie na Niego wskazywał.

Silni, pełni siebie są nieszczęśliwymi świadkami samych siebie.

Tylko słabi mogą doświadczyć Miłości, dać się Jej porwać, autentycznie się nią zachwycić i ukazać Jej piękno…

Pokrzywione drzewa lepiej przepuszczają światło niż rzędy prościutkich pni.

Nasze słabości mają sens… nasze słabości są dobre… „Moc bowiem w słabości się doskonali” (1Kor 12, 9).

Kasia: „Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.”

Zastanawiam się nad uczuciami Jezusa, który parę lat przebywał z ludźmi, uczniami którym ciągle mówił o Miłości i Zmartwychwstaniu, a oni nic z tego nie rozumieli. Jakże czas pojmowania Prawdy nie miał znaczenia dla Jezusa. Wiedząc, że nie rozumieli, nie przestawał mówić o tym!!!!!  Przecież to jest  niesamowite!!!! To doskonałe rozumienie Nadziei! Czyż nie?

Mówić… mówić… mówić do nierozumiejących i wiedzieć, że czas rozumień jeszcze nie nadszedł, a mimo to nie ustawać, bo PRAWDA O MIŁOŚCI nigdy się nie zatrze!!! Ona zostaje zasiana i zawsze wyda owoc, nigdy nie marnuje się to Słowo!

Jakże często przypominają nam się jakieś ważne słowa, zasłyszane przed laty, które po niekiedy bardzo długim czasie dopiero nabierają znaczenia dla mnie w konkretnej sytuacji! Przecież to są cuda! Po ludzku nie powinniśmy już czegoś pamiętać, ale Bóg czuwa i przypomina Słowo, które dał nam przez kogoś, czy to przez Biblię, czy to przez człowieka, czasem nawet przez  człowieka trudnego dla nas. Czy my zauważamy w ogóle te CUDA???? Kiedyś pewien zakonnik opowiadał mi, jakim prorokiem był dla niego pewien narkoman, który mu COŚ powiedział i to COŚ od lat mu pomaga na jego drodze!

Jezus pokazał najwyraźniej, że daje nam Słowa, którymi mamy sobie nawzajem błogosławić, i daje nam Nadzieję, że Słowa Jego nigdy nie wracają bezowocne, a my ludzie wcale nie musimy widzieć tzw. efektów. My Musimy sobie nawzajem błogosławić SŁOWAMI!

o. Maciej: No właśnie, błogosławieństwo, dobre słowo, mimo wszystko… Chrystus w Ciebie wierzy, w twoje piękno, w twój potencjał… Wierzy w ciebie mimo wszystko, nawet jeżeli cały świat mówi: „nic z niego nie będzie”. Przecież za ciebie umarł, za ciebie wszedł w twoją samotność i rozerwał jej duszącą kurtynę… Ty jesteś umiłowanym dzieckiem Boga, w którym On złożył swoje upodobanie.

Może jako podsumowanie pochylmy się nad słowami starożytnej homilii na Wielką Sobotę, którą każdego roku czytamy w Liturgii Godzin… Przepiękne słowa, dobre, dla nas…

Zstąpienie Pana do Otchłani”

Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań.

Idzie, aby odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę.

Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; aby wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i synem Ewy.

Przyszedł więc do nich Pan, trzymając w ręku zwycięski oręż krzyża. Ujrzawszy Go praojciec Adam, pełen zdumienia, uderzył się w piersi i zawołał do wszystkich: „Pan mój z nami wszystkimi!” I odrzekł Chrystus Adamowi: „I z duchem twoim!” A pochwyciwszy go za rękę, podniósł go mówiąc: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.

Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem. Oto teraz mówię tobie i wszystkim, którzy będą twoimi synami, i moją władzą rozkazuję wszystkim, którzy są w okowach: Wyjdźcie! A tym, którzy są w ciemnościach, powiadam: Niech zajaśnieje wam światło! Tym zaś, którzy zasnęli, rozkazuję: Powstańcie!

Tobie, Adamie, rozkazuję: Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, abyś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych. Powstań ty, który jesteś dziełem rąk moich. Powstań ty, który jesteś moim obrazem uczynionym na moje podobieństwo. Powstań, wyjdźmy stąd! Ty bowiem jesteś we Mnie, a Ja w tobie, jako jedna i niepodzielna osoba.

Dla ciebie Ja, twój Bóg, stałem się twoim synem. Dla ciebie Ja, Pan, przybrałem postać sługi. Dla ciebie Ja, który jestem ponad niebiosami, przyszedłem na ziemię i zstąpiłem w jej głębiny. Dla ciebie, człowieka, stałem się jako człowiek bezsilny, lecz wolny pośród umarłych. Dla ciebie, który porzuciłeś ogród rajski, Ja w ogrodzie oliwnym zostałem wydany Żydom i ukrzyżowany w ogrodzie.

Przypatrz się mojej twarzy dla ciebie oplutej, bym mógł ci przywrócić ducha, którego niegdyś tchnąłem w ciebie. Zobacz na moim obliczu ślady uderzeń, które zniosłem, aby na twoim zeszpeconym obliczu przywrócić mój obraz.

Spójrz na moje plecy przeorane razami, które wycierpiałem, aby z twoich ramion zdjąć ciężar grzechów przytłaczających ciebie. Obejrzyj moje ręce tak mocno przybite do drzewa za ciebie, który niegdyś przewrotnie wyciągnąłeś swą rękę do drzewa.

Snem śmierci zasnąłem na krzyżu i włócznia przebiła mój bok za ciebie, który usnąłeś w raju i z twojego boku wydałeś Ewę, a ta moja rana uzdrowiła twoje zranienie. Sen mej śmierci wywiedzie cię ze snu Otchłani. Cios zadany Mi włócznią złamał włócznię skierowaną przeciw tobie.

Powstań, pójdźmy stąd! Niegdyś szatan wywiódł cię z rajskiej ziemi, Ja zaś wprowadzę ciebie już nie do raju, lecz na tron niebiański. Zakazano ci dostępu do drzewa będącego obrazem życia, ale Ja, który jestem życiem, oddaję się tobie. Przykazałem aniołom, aby cię strzegli tak, jak słudzy, teraz zaś sprawię, że będą ci oddawać cześć taką, jaka należy się Bogu.

Gotowy już jest niebiański tron, w pogotowiu czekają słudzy, już wzniesiono salę godową, jedzenie zastawione, przyozdobione wieczne mieszkanie, skarby dóbr wiekuistych są otwarte, a królestwo niebieskie, przygotowane od założenia świata, już otwarte”.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *