Jak Jezus przybija się do Twojego życia!

SAM_4204

Kasia: Ojcze Macieju, Bóg mówi dzisiejszej niedzieli do każdego z nas tak:  „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać mówiąc jeden do drugiego: „Poznajcie Pana”. Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał».”  Jr 31, 31-34

Bóg ma wykraczającą wszystko wyobraźnię! Ludzie po Nim znów depczą, a On co? „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem!” – Logika ludzka jest taka, że jak ktoś po mnie depcze i mnie obraża, wyśmiewa, chce mnie zniszczyć, atakuje mnie i jeszcze nastawia innych przeciwko mnie – to się usuwam. Odchodzę i nie chcę mieć nic wspólnego z takimi ludźmi. A Bóg nie odpuszcza, w ogóle nie skupia się na Swoim smutku, ale na kolejnej metodzie pomocy ludziom!!!! Oto Święty Pedagog!!! Ty Mnie obrażasz, chcesz Mnie zniszczyć, a Ja nie odchodzę, nie koncentruję się nad przykrością której od ciebie doznaję /a doznaję i ona naprawdę boli!!!/ ale skupiam się na tobie, na tym jak tobie pomóc!!!!

… Nawet ostatecznie pozwalam ci  Mnie zniszczyć, choć zniszczyć Mnie nie możesz. ZA CIEBIE CIERPIĘ I NIE WSPOMINAM TEGO CO MI ZROBIŁEŚ!!!

O. Maciej: My działamy w sposób bardzo ludzki, a przez to niezwykle ograniczony, opierając nasze rozumowanie na kryteriach sprawiedliwości pojmowanej zgodnie z zasadą „oko za oko, ząb za ząb”. Ktoś mnie atakuje, rani, niszczy? Muszę mu odpłacić tak, żeby poczuł, żeby wiedział. Jakie mamy sposoby, recepty na zmianę drugiego człowieka? Przymus, agresja, narzucanie, szantaże przeróżnego typu…

Bóg ma zupełnie inną logikę. On odpowiada Miłością na nasze zło i to dla nas jest kompletny absurd, to skandal! Jak tak można!?  Depczą po Tobie, obrażają Cię, znieważają, a Ty… Kochasz!? Bierzesz na siebie ich, nasze zło, agresję, małostkowość… Obarczasz się tym całym brudem, odbierasz nam go i… bierzesz go sobie, żeby oni, żebyśmy my mogli żyć w wolności…? I mówisz: „Przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Przebacz im…? To niesprawiedliwe! To skandal! To nielogiczność! To… Miłość… po prostu Miłość.

Kasia: I nie będą się musieli wzajemnie pouczać mówiąc jeden do drugiego: „Poznajcie Pana”…

A w tym zdaniu pedagogia dla nas, mówiąca o tym, że tak naprawdę nikt nikogo nie może pouczyć o Bogu. Boga trzeba doświadczyć i to w sobie samym. W spotkaniu z drugim człowiekiem, np. niewierzącym. Tak! Opowiadać o Bogu, o swoim doświadczaniu Boga, tym jest apostolstwo! Apostoł nie jest Nauczycielem! Apostoł to ten, który zdał sobie sprawę z tego, że Nauczyciel jest tylko jeden! Pokazywaniem swojego szczęścia płynącego z konkretnego  Obcowania z Bogiem! Cóż innego tak naprawdę możemy? Nic! Jesteśmy na pouczanie kogokolwiek szczęśliwie zbyt nędzni!!! Ale czyż z taką prawdą o sobie samym nie jesteśmy wtedy realnie autentyczni i dopiero wtedy, właśnie w naszej nędzy apostolskiej!!! – właśnie dopiero wtedy GODNI ZAUFANIA?

O. Maciej: „Współczesny świat potrzebuje bardziej świadków aniżeli nauczycieli. A jeżeli słucha nauczycieli to dlatego że są świadkami”, to słowa Pawła VI, które mimo, że wypowiedziane wiele lat temu, nie utraciły absolutnie na aktualności. Potrzeba świadków, konkretnych osób, które przeżyły autentyczne spotkanie z Bogiem. Potrzeba tych żywych, z krwi i kości sakramentów, czyli znaków przepięknego skandalu Bożej Miłości. Co mi po nauczycielach kupczących teoriami i wycierających sobie buźki słowami, którymi nie zostali nawet muśnięci? Potrzeba świadków, autentycznych, to znaczy żyjących, ludzi słabych (koniecznie!), nędznych (koniecznie!), którzy pozwalają na to, aby zadziały się w nich dzieła Boże, które kompletnie przerastają ich możliwości. To jest świadectwo autentycznie wskazujące na Boga, które intryguje i pociąga.

Kasia: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje”.

Im bardziej wchodzimy w świat Chrystusa, tym bardziej jesteśmy świadomi, jak pedagogia tego świata jest odwrotnością myśli Boga, a zatem jest diabelstwem i trzeba to nazywać po imieniu! Ten świat nas uczy: „nie pokazuj swoich słabości, swoich lęków, swoich uczuć, bo cię zniszczą ludzie!”

A Chrystus? Przy wszystkich: „Ja się boję!!! Teraz dusza moja doznała lęku!!!” och!!!! Co za prawda! Jestem zawsze prawdziwy, dlatego będzie Ci ze Mną zawsze dobrze!!! Nie dlatego że jestem twardy i umiem nie okazywać swoich wewnętrznych trudów! Nie dlatego że jestem perfekcjonistą, mocarzem tego świata! To nie da ci przy Mnie poczucia bezpieczeństwa!!! To cię człowieku we Mnie przerazić może tylko! Ja ci daję bezpieczeństwo, bo JESTEM PRAWDZIWY!!! Bo potrafię bać się tak samo jak ty wielokrotnie się boisz! Bo potrafię bać się RAZEM z tobą, płakać RAZEM z tobą i śmiać się RAZEM z tobą. I Razem Z TOBĄ POTRAFIĘ UMIERAĆ.

O. Maciej: Przepiękne misterium przylgnięcia Boga do człowieka. Chrystus, prawdziwy Bóg, Słowo Ojca, Słowo o Ojcu, który czyni dokładnie to, co widzi u Ojca, naśladuje Go, przez co o Nim mówi, opowiada, pokazuje Jego oblicze… Chrystus, prawdziwy człowiek, który objawia człowieka człowiekowi, mówi nam, kim jesteśmy… Mówi to wszystko najpełniej w swojej godzinie, tej, dla której przyszedł, w godzinie krzyża… On, Bóg – człowiek, nie przyszedł w sile, w mocy, w triumfalnej chwale, ale w słabości naszej ludzkiej natury… Chrystus pozwala Ci na słabość, nie wymaga siły, konsekwencji, perfekcji… Nie! Dlaczego? Bo tylko człowiek słaby pozwala się kochać. Tylko człowiek słaby może doświadczyć miłości. Tylko człowiek słaby może kochać.

„Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi” (1Kor 1, 26-30)

Kasia: Pedagogia diabła jest priorytetowa w pedagogii współczesnego /ale nie tylko przecież współczesnego – patrz Stary Testament/ świata. Według systemów myślowych masz kochać swoje życie, nie być służalczy wobec NIKOGO.

I tu trzeba widzieć jasno diabelską półprawdę. Diabeł nie powie wprost, że masz jemu służyć! Odkryłby wtedy karty swej paskudnej gry! Diabeł powie do człowieka bardzo sprytnie: „Nie służ nikomu! Bądź niezależny! Bądź asertywny! Bądź samowystarczalny! Zdobądź w szkołach na szkoleniach takie umiejętności, abyś był niezależny od nikogo – wtedy będziesz wolny”. To jedno z bardziej perfidnych kłamstw pedagogii diabelskiej.

A co mówi Bóg?

„Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.”

Jakże prawdziwie szczęśliwy i wolny jest ten, który już nie musi być niezależny, który już daje się z Chrystusem krzyżować, przybijać do Krzyża, zniewolić się Krzyżem w PRAWDZIWEJ WOLNOŚCI!!! Człowiek tego nie potrafi, ale Bóg w człowieku potrafi wznieść ludzkie człowieczeństwo do Swojej Boskości zawsze! I w tym wszystkim RAZEM się bać i wielbić!

O. Maciej: Chrystus dał się przybić do krzyża, do drzewa, do naszej ludzkiej rzeczywistości. Chrystus dał się przybić do twojego życia. On przybił się do Ciebie ciosami swojej Miłości. Zaangażował się aż do końca, do ostatecznych konsekwencji.

Bóg przybity do krzyża. To szokujący, ale i wspaniały znak Jego miłości do nas. Bóg dał się przybić do naszego życia. Tak, żeby nie dało się Go oderwać. Sam mówi: Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Od setek lat przypomina o swojej miłości w znaku krzyża. Od wieków Bóg przybity do naszego życia, dzieli z nami los. Wbity jak hak w tatrzańskiej skale, ratujący tych, którzy odpadają od życia i lecą w przepaść. 

Niekiedy ktoś może prosić: Jezu, przytul mnie, obejmij mnie. Ale to dla Niego zbyt mało. On się miłością przybija do naszego życia. Na dobre i na złe. Dla naszego zbawienia.Kasia: „Wtem rozległ się głos z nieba: «I uwielbiłem i znowu uwielbię». […] Na to rzekł Jezus: «Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie».”

A teraz krótko. Powiedz Ojcze – czy my sobie w ogóle zdajemy sprawę z tego, że Bóg w ogóle nie potrzebuje ani jednej litery z Pisma Świętego?!!!

I że całe Pismo Święte, każdy jego znak, literka, każde nawet najmniejsze wydarzenie w nim opisane, każda treść nawet najkrótsza – nie jest w ogóle napisana dla Boga, ale ZE WZGLĘDU NA MNIE!!! I dla mnie!!! Od papieża po skrajnego ateistę, czy antyteistę włącznie!!!

Macieju – Braciszku w Słowie Bożym – Skąd u ludzi tak powszechne przekonanie, że Pismo Święte jest niezrozumiałe! Skąd w naszych społecznościach i  wcale nie myślę tu o ateistach, ale właśnie o katolikach (!!!) takie powszechne nieczytanie Pisma Świętego? Brak kontemplacji jego zdań. Czy my aż tak bardzo daliśmy w sobie zabić pragnienie współodczuwania z Bogiem? Przecież On nie boi się mi powiedzieć: JA SIĘ BOJĘ!

O. Maciej: Skąd to przekonanie i nieczytanie Pisma Świętego? Powodów jest z pewnością mnóstwo, ale czy naprawdę chodzi o ich analizowanie? Oczywiście można, tylko co nam to da? Osobiście głęboko wierzę, że o wiele bardziej owocne jest ukazywanie piękna Bożego Słowa, jego aktualności, jego wpływu na moje konkretne życie. Słowo Boże jest faktycznie dla mnie, zostało wypowiedziane i spisane ze względu na mnie! Bóg mówi mi konkretne rzeczy o moim życiu. Słowo jest paradygmatyczne, tzn. jest wzorcem dla mojego życia, o nim mówi, wyjaśnia mi co to znaczy żyć, jak to się robi, żeby życie, MOJE życie, było piękne, smakowite. To niewyczerpane, zawsze świeże źródło inspiracji. W spotkaniu ze Słowem nie chodzi absolutnie o wysiłek intelektualny, ale o to, aby to Słowo czytało mnie, żeby naprawdę mówiło mi o mnie, o tym wszystkim co przeżyłem i przeżywam. W taki sposób spotkanie ze Słowem staje się prawdziwą, niezwykle atrakcyjną i ciekawą przygodą.

Jak zatem czytać Pismo Święte? Przede wszystkim modlitwa do Ducha Świętego, bo to ma być Jego dzieło, to On prowadzi do Prawdy, jest Nauczycielem Słowa. Kolejny krok, to stanąć pokornie, ze świadomością, że po prostu nie wiem, że nie potrafię, ale jestem gotowy, otwarty na niespodzianki, na zaskoczenie, na odkrycie czegoś nowego. Stanąć nie w abstrakcji, ale w konkrecie własnego życia, wobec Boga, który tak bardzo pragnie do mnie mówić i… dać się czytać… Być może nie od razu przyjdzie światło, a na pewno zły będzie bardzo mocno zniechęcał, bo takie spotkania są dla niego totalną porażką. Dlatego nie można się zniechęcać, wtedy światło przyjdzie i zaczniesz widzieć, słyszeć, i zacznie się przepiękna przygoda, pełna cudownych odkryć i niespodzianek. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *