Kasia Chrzan – Bajki nie najgłupsze.

_DSC1163

SZCZUR

A razu pewnego, nie dalej jak wczoraj,
Szczur przyszedł do myszy w swych ckliwych amorach.

Zdjął czapkę i wąsy pazurem podkręcił,
I tak trzy kwadranse przy drzwiach myszy spędził!

Od września tysiąckroć wyznania miłosne
Ćwiczył przed swym lustrem, by zdążyć na wiosnę!

Aż pąki zakwitły i szczur się odważył.
Nic nie jadł. Nic nie pił. U myszy się zjawił.

Lecz zanim zapukał do drzwi w mysim domu,
Godzinę jak nic dreptał tam po kryjomu!

Aż w sobie się zebrał i pazur wysunął,
Zapukał i zadrżał, i raz na bok splunął.

I drzwiczki zgrzytnęły! I klucz się przekręcił!
Otwarło się niebo dla szczurowych chęci!

Lecz w górę nie spojrzał, spocony i drżący
Klęknął przed swą panią szczur prawie mdlejący.

W miłosnym wzruszeniu, nie unosząc głowy,
Z przejęciem wielkim szczur zaczął swe mowy:

„Kocham cię – wyjąkał – najmilsza myszeczko!
Zostań moją żoną śliczna panieneczko!”

Szczur, po tych słowach, ulgę poczuł wielką,
Stanął na dwóch łapach i raz strzelił szelką.

Lecz kiedy na myszkę czarująco zerknął,
O mało nie zemdlał, i przysiadł, i jęknął,

Bo w drzwiach zamiast myszki… stała jej ciotka,
Sędziwa wiekiem, ciut gruba despotka!!!

„Siostrzenica moja – chrypnęła do szczurzyska –
– siedzi od dni kilku w górskich uzdrowiskach.

Ona lubi czasem pojechać na wczasy.
Ja dom jej pilnuję i podlewam kwiaty.”

Szczur nisko się skłonił, łapy w kieszeń wcisnął,
Stulił ogon, uciekł i… już ani pisnął.

MIKROSKOP

Płyną sobie kropki
Po zielonym stawie.

Co to za punkciki?
Nikt nie pyta prawie.

Ale przyszła Zosia
I wody nabrała,

Do szklanego słoja
Kropki spakowała.

A w domu na stole
Postawiła sprzęty

I słoik z wodami
o obrazie ciut mętnym.

„Mamusiu!” – krzyknęła –
-„ wyjmujmy mikroskop!

Przyjrzyjmy się dobrze
Tym mokrym drobnostkom!”

Ciekawość do świata
Zaraz zwyciężyła

I tak mama w kuchni
Obiad porzuciła.

Kropelka na szkiełku,
Drugim szkłem przykryta,

Niby nieruchomo
Pod lupą spoczywa.

I oko zagląda
Przez okular długi

A tam wszelkich stworzeń
Cienie oraz smugi.

Raz jeszcze zbliżenie
I świat ten maleńki

Ogromnym się staje,
I cudnym, i pięknym!

Zwierzątka, co w jednej
Komórce się mieszczą,

Biegają pod szkiełkiem
I oko nam pieszczą!

I nitki roślinek
Zielone lub żółte,

I małe bąbelki
Rzęskami osnute.

„Och! Mamo! Jakiż
Ten Pan Bóg jest mądry,

Że taki ład stworzeń
Ułożył porządny!

W najmniejszych zwierzątkach,
W komórkach roślinek

Organa poskładał
Z tak tycich tycinek!

A rozum przyrody tej
Pojąć nie może,

Jak tylko zachwycić się
Tym, co tak Boże!

Ach mamo! Jak miło
W mikroskop spoglądać,

Lecz co teraz tatuś
Na obiad ma dostać?”

DAMA

W naszej małej mieścinie,
Co z niczego nie słynie,
Drepcze co dzień po bułki
I załatwia sprawunki
Pewna pani wytworna,
Malowana i strojna.
Chodzi jak wniebowzięta,
W rozdmuchany kok spięta,
W peleryny się stroi,
To jej bardzo przystoi,
I obuta na biało prezentuje się śmiało.

Chociaż… czy to jest modne?… tego ja nie oceniam,
Jedno tylko ci powiem, że to zawsze się zmienia.

A ponadto ta dama,
Luksusowo ubrana,
Nigdy sama nie chodzi,
Towarzyszą jej co dzień
Dwa psy mocno strzyżone,
W ciuchy zaopatrzone!
Kiedy słota na dworze,
One w śmiesznym kolorze
Obłożone wełniastym
Swetrem, szalem i paskiem!!!
A do tego w spodenkach
Na gumowanych szelkach!!!

Chociaż… czy to jest modne?… tego ja nie oceniam,
Jedno tylko ci powiem, że to zawsze się zmienia.

Gdy paniusia ta strojna
Z psami pląsa dostojna,
Wszystkie baby rynkowe
Aż pukają się w głowę!
Na targowych stoiskach
Śmieją się z niej ludziska.
Wszak zazwyczaj tak bywa,
Kiedy ktoś się wyrywa
Ponad przeciętne głowy,
Trend dyktować chce nowy,
Śmiech usłyszy i drwinę
I na swój temat kpinę.

Chociaż… czy to jest dobre?… tego ja nie oceniam,
Jedno tylko ci powiem, to się nigdy nie zmienia!!!

KAPCIE

Kapcie kłóciły się, który z nich ważniejszy,
Czy z prawej, czy z lewej strony dostojniejszy.

Wieczorem, gdy nogi szły na łoże swoje,
Kapcie jeszcze ciepłe zaczynały boje!

Tak co noc do świtu za czuby się brały,
I wzajemnie sobie szewki podgryzały.

Aż pewnego ranka, gdy noc z wolna przeszła
Prawemu kapciowi – TRACH! – pękła podeszwa!

„A! widzisz! – rzekł kapeć lewy do współbrata –
– Ja jestem ważniejszy! A ty mi stąd zmiataj!”

Wtem kury zapiały i słonko zabłysło
I nogi powstały, by w kapcie się wcisnąć.

Kapeć lewy prychnął i bardzo bezczelnie
Pożegnał prawego, który płakał rzewnie.

Lecz jakiż to szok na oba spadł wielki,
Bo wraz z prawym lewy też trafił do ręki!

I zaraz na oba padł wyrok jednaki,
Razem poszły w śmieci! Ot i finał taki.

MAŁPA

Wisiała małpa na linie.
Gdzie?
W Tryszczynie.
Po co? Tego nie wiedziała.
Hmm… to znaczy… Kiedyś wiedziała
Ale zapomniała.

PCHEŁKI

W zapyziałej dziurze,
Na plecionym sznurze
Dwie pchełki siedziały
I sobie gadały.

Jedna mówi: Skaczę,
Gdy pieska zobaczę!
Pójdę w świat szeroki
Podziwiać obłoki!

Druga mówi: Siedzę.
Zimę w głodzie spędzę.
Przyjdzie pies golony,
Pójdę na salony!

Pierwsza – od miesięcy
Tędy i owędy
Z kundlem podróżuje,
Światem się raduje!

Druga – na swym sznurze,
Otulona kurzem,
Zaciskając palce,
Czeka na swą szansę.

Pierwsza – w deszczu, w słońcu,
Czasem na zającu,
Świat cały poznaje,
Radości doznaje!

Druga – ledwo żywa!
Sucha i leciwa
Ze zgryzoty płacze,
Ale wciąż nie skacze.

Pierwsza – w sierści lisiej,
Wilczej albo mysiej,
Na łąkach i w lasach
Wesolutko hasa!

Druga – mizerota
Twarda w swych ochotach,
Czeka rozżalona,
Wciąż śniąc o salonach.

Mijały miesiące,
Chwil wszystkich tysiące,
Pchły się zestarzały,
Siły już nie miały.

W zapyziałej dziurze
Znów siedzą na sznurze,
Siedzą cichuteńkie,
Stare, starusieńkie.

Pierwsza – już wysycha,
Sama ledwo dycha
Lecz szczęśliwa cała,
Dobre życie miała.

Drugą – w ciężkich dąsach
Złość pali gorąca,
Świata nie poznała,
Na salony chciała!

Siwe, siwiuteńkie
Pchełki dwie maleńkie,
W zapyziałej dziurze
Siedzą na swym sznurze.
RĘKAWICZKI

Rękawiczki się smuciły
Gdyż nadeszła wiosna,

W szafie siedzieć nie lubiły,
Z dziećmi chciały zostać!

A ponadto ze starości
Dziur kilka dostały,

Żywot swój w służbie ludzkości
Wkrótce skończyć miały!!

Ale wzięła je mamusia,
Włosy im doszyła,

Potem oczka, uszka, buzia…
Pacynki zrobiła!!!

Teraz, na swe stare lata,
W teatrzyk się bawią,

W strojnych sukniach, w pięknych szatach
Swe występy mają!!!!

LUKROWANE CIASTKO

Lukrowany pierniczek,
Malowany światem,

Z czekolady patyczek,
Z marcepana kwiatek,

Z orzecha piłeczka,
Z migdała zaś chmurka,

Mała biedroneczka
Z naszego podwórka!

I wszystko cukrowe,
Słodziutkie i przednie,

Smaki kajmakowe,
Że aż ślinka cieknie!

Motylek lukrowy,
Sezamkowy deszczyk,

Listeczek cukrowy
I dla Zosi wierszyk!

Wypisane zdania
Czekolady smakiem

O ciastku, co mama
Malowała światem.

SŁONKO ALBO DESZCZ

Słonko moje żółte!
Jakże cię brakuje,

Gdy deszcz z ciemnej chmury
Na głowę ląduje.

Kiedy z ogródeczka
Chmura barwy kradnie,

Chowasz się, gdy wołam.
Słonko! Fe! Nieładnie!

Kropelkowy deszczu!
Jakże cię brakuje,

Kiedy słońce, prażąc,
Kwiatki mi marnuje.

Gdy ptaszki w ogrodzie
Z suchym milczą gardłem.

Ja cię wołam! Deszczu!
Milczysz? Fe! Nieładnie!!!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *