Krótka refleksja mieszkańca gminy Abramów o 10 latach pobytu w UE.

DSC09371

Czy mamy co świętować? 1 maja to święto pracy, pamiątka brutalnego rozpędzenia pokojowej demonstracji pracowników w Chicago. Po szczegóły odsyłam do internetu, choćby na wiki. Nas interesuje inne wydarzenie związane z tą datą, a jest nim okrągła 10 rocznica wstąpienia do UE. Całe media są zaabsorbowane pokazywaniem wielkiego sukcesu. Ja pochylę się nad porażkami. Będzie to tylko przyczynek próbujący pokazać cienie akcesji – o blaskach każdy telewidz, czy słuchacz dowie się z mediów (min. spot za 7 milionów  plus wykupiony czas antenowy, a pokazują w nim most powstały przed akcesją – czyżby nie było co innego?).

Gmina Abramów jest gminą rolniczą, dlatego zaczniemy od tego działu gospodarki. Jak większość wie, Polska (ustami i rękoma Kalinowskiego z PSL i Millera z SLD) zgodziła się, aby nasze rolnictwo zostało potraktowane po macoszemu, jak dla członków drugiej kategorii. To znaczy dochodzenie do pełnych dopłat miało trwać 10 lat. W dodatku zadeklarowano, aby 25% kwoty dopłacał budżet państwa, co miało spowodować, że warunki wejścia nie byłyby wręcz tragiczne, a to mogło by się wiązać z odrzuceniem akcesji w referendum.

Jest tajemnicą poliszynela, że polski budżet tak wtedy, jak i teraz cierpi na chroniczny brak środków na ważne zadania, choćby wsparcie niepełnosprawnych rodzin itd. Poprzez indolencję głównych negocjatorów dodatkowo trzeba było przesunąć środki, które powinna zapewnić UE. Skoro płacimy składkę, to powinniśmy mieć też takie same prawa, ale to tylko teoria. Po tak zwanym dziesięcioletnim okresie przejściowym nadal jesteśmy członkiem drugiej kategorii i nie zanosi się, aby dopłaty zostały wyrównane w nieodległej perspektywie.

Po tym trochę przydługim wstępie, warto napisać o polskim cukrze, gdzie z eksportera staliśmy się importerem i to nawet do 300 000 ton. Podobnie z wieprzowiną. Mamy podobno wielki wzrost eksportu żywności – naszymi największymi hitami eksportowymi są kawa, herbata i papierosy. Ten ostatni produkt rzeczywiście jest produkowany z polskiego surowca (w większości – ponieważ do papierosów muszą być dodawane tytonie aromatyczne, które u nas nie rosną). Ale o uprawie herbaty, czy też kawy w Polsce nie jest mi nic wiadomo. Być może jest to moja indolencja intelektualna, choć wątpię. Nie wykluczam, iż wzrósł także eksport przetworów z warzyw, jednak dla rolników jest to mała pociecha, ponieważ oni jako producenci półproduktu niewiele z tego mają przy ciągle wzrastających kosztach produkcji. Nie tak dawno można było znaleźć w mediach informację, iż polskie nawozy taniej można kupić za Odrą. Pestycydy przynajmniej w kilku przypadkach (z którymi się zetknąłem) są tańsze w Niemczech a dopłaty to nadal 50%. Dzięki wyższemu plonowi referencyjnemu dużo wyższe dopłaty mają Węgrzy czy Czesi nie wspominając o Słowenii. Także w odstawkę poszło polskie rybołówstwo. UE wyasygnowała tylko duże fundusze na złomowanie kutrów, aby zmniejszyć konkurencję. W dodatku niskie limity połowowe i specyfika polskiego rybołówstwa (głównie małe kutry do połowu dorszy) mocno ograniczają możliwość konkurowania z zagranicznymi armatorami. Jak to ze stoczniami było, nie chce mi się pisać. Choć oczywiście są tacy, co skorzystali i to bardzo, choćby urządzając za granicą, gdzie pracując stać ich na godne życie.

Autor: Greg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *