Jak postrzegać ruchy cywilizacyjne? Nie wiem jak Ty to robisz, ja – na przykładzie LGTB widzę to tak:
Rozdmuchane medialnie środowiska progejowskie to nie jakieś instytucje, fundacje czy ruchy pozarządowe (choć obecnie przecież właściwie rządowe). Popatrzmy na sprawę inaczej, realistycznie do bólu.
Progejowscy manifestanci, działacze wszelkich stowarzyszeń LGBT ( Lesbians, Gays, Bisexuals, Transgenders) to po prostu ludzie.
Po owocach ich działalności możemy poznać, że z jakiś powodów żyjący w oddzieleniu od Jezusa Chrystusa, bo działają w całkowitej sprzeczności z Jego nauką.
Jak działają w społeczeństwach? Obecnie już otwarcie, ale nie byłoby to możliwe, gdyby nie misternie przeprowadzane przez lata podchody, pod sztandarami redefiniowanej (wypaczanie rozumień) na różne sposoby wolności i tolerancji, samoakceptacji, samorealizacji itd. czyli wszystkim tym, czym człowiek był, jest i będzie kuszony w tym świecie. A wiadomo, kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ten jest złodziej.
Jak postrzegać działaczy tego typu? Każdy z nas zrobi to na swój sposób, walka wszak trwa w każdym sercu, a owoce każdych wygranych, czy przegranych walk wewnętrznych i tak się objawią prędzej czy później.
Ale może warto spojrzeć na zjawisko z perspektywy wieczności i wewnętrznie zapytać o to, co musiało stać się w życiu tego, czy tamtego człowieka, że
głosi dziś takie bluźnierstwa przeciwko ciału ludzkiemu?
Co realnie zniewala go tak bardzo, że fałszywymi i agresywnymi teoriami nt. ciała ludzkiego musi prześladować Kościół Katolicki, choć przecież… nie musi? Dokąd ostatecznie dojdzie taka osoba, co lub kto ją zniewala tak bardzo, że zamknięty w mentalnej klatce niszczy swoje życie i to w najpiękniejszych jego sferach?
Wyznawcy Chrystusa nic taka osoba nie może zrobić, mimo że może zadać czasem wielki ból i cierpienie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. To nie wyznawca Jezusa Chrystusa jest przegranym w tym ataku, ale atakujący go człowiek.
My – uczniowie Jezusa – wewnętrznie przegrywamy wtedy, gdy zniewoli nas uczucie nienawiści, choć o to czasem być może łatwo, gdy się widzi, co robią środowiska LGBT np. dzieciom w Europie zachodniej (patrz obozy gender dla chłopców).
Mimo wszystko, bez osądzania serc ludzkich, mamy zadanie się modlić za niewolników ideologii, choć oni sami pewnie tego nie chcą i to wyśmieją. Modlitwa może zatrzymać destrukcyjne ruchy cywilizacyjne, nawet jeśli ich propagatorzy mają wszystkie pieniądze tego świata na swoje działania. Modlitwa może ochronić prawdziwe pragnienia miłości w ich sercach, które z racji ludzkiej natury, stworzonej przez Boga, tam są! Chrystus oddał życie za KAŻDEGO z nas.
Modlitwa może uratować serce ludzkie, zniekształcone ideologią, poranione i zdeformowane.
Modlitwa i Miłość jest najdoskonalszym sposobem kontaktu z osobą zniewoloną jakimikolwiek ideologiami.
Modlitwa, czasem wbrew własnym emocjom, jest święta. Każde jedno nasze działanie modlitewne za działaczy ideologii genderowskich czy innych, jest istotne. My – katolicy nie modlimy się tez jako chodzące doskonałości, ale jako grzesznicy, dlatego mówimy nieustannie od wieków: ‚Módl się za nami grzesznymi” – a nie „za nimi grzesznymi” – czyż to nie najwspanialsze słowa Miłości?
Czy takie postrzeganie działalności katolika nie jest naiwne?
Nie! Jest do bólu realistyczne właśnie! Pierwszym działaniem katolika jest realna modlitwa – kontakt ze Stwórcą, tak rodzi się powołanie do ewentualnych innych działań, które wskaże Duch Święty. Wtedy się nie gubimy i robimy najlepiej jak można,
bo spoczywa na nas obowiązek ochrony np. niewinnych dzieci przed tą, czy innymi ideologiami.
Nawet jeśli sami nie dostrzegamy natychmiastowych efektów, ani być może nawet żadnych. Owoce będą. Zawsze są.
ps. …nie będzie łatwo, ale wiadomo, co u nas niemożliwe, u Boga możliwe zawsze!